ARCHITEKTURA
Le Corbusier - „papież modernizmu”
Fot. Fenno Jacobs/ East News
Le Corbusier, chociaż nie otrzymał formalnego, kierunkowego wykształcenia, zrewolucjonizował współczesną architekturę. Stało się to dzięki spotkaniu z prof. Charlesem L'Eplattenierem.
Podążając śladami ojca-zegarmistrza, w rodzinnym La Chaux-de-Fonds uczył się grawerowania i cyzelunku. Jego pierwszy znaczący sukces to dyplom za grawerowany zegarek, kilkadziesiąt lat później o le corbusierze mówili „zabójca miast” i... „papież modernizmu”.
Przewrotnie można powiedzieć, że Charles-Édouard Jeanneret-Gris urodził się dwa razy. Po raz pierwszy w 1887 r. w Szwajcarii w rodzinie o artystycznych i rzemieślniczych tradycjach. Kolejny raz w roku 1920 we Francji, kiedy przyjął przydomek Le Corbusier i założył własną pracownię. Chociaż nigdy nie otrzymał formalnego, kierunkowego wykształcenia, zrewolucjonizował współczesną architekturę. Stało się to możliwe dzięki spotkaniu z profesorem Charlesem L'Eplattenierem. To on zwrócił jego uwagę na architekturę i dał szansę stać się słynnym Le Corbusierem.
Niedoszły zegarmistrz
W pierwszych projektach rezydencji, które tworzył jeszcze w La Chaux-de-Fonds, młody Jeanneret-Gris wykorzystywał wspaniałą secesyjną ornamentykę. Od kiedy zaczął podróżować po Europie, nasiąkł nieznanymi mu dotąd ideami. Adolf Loos przekonał go, że ornament to zbrodnia – od tego czasu architekt rezygnował z wszelkich zdobień. W paryskiej pracowni Augusta Perreta, uznawanego za „ojca żelbetu”, uczył się, jak dobrze wykorzystywać ten materiał konstrukcyjny. Podczas praktyki u Petera Berhensa w Niemczech odkrył niemiecki funkcjonalizm. Tam poznał również późniejsze sławy – Waltera Gropiusa i Miesa van der Rohe.
Profil geniusza
Kule, stożki i sześciany w podstawowych kolorach – to z nich budował własne bryły. Zgodnie z założeniami puryzmu – stworzonego wspólnie z malarzem Amédée Ozenfantem – twierdził, że bryły geometryczne są uniwersalne i zrozumiałe dla wszystkich. Czując się wyśmienicie w otoczeniu paryskiej bohemy, prowadził bogatą działalność artystyczną. Projektował, malował, pisał o architekturze, wtedy też wymyślił swój pseudonim – Le Corbusier. Na temat powstania przydomku krążą dwie legendy. Jedna mówi o tym, że został on zaczerpnięty od kuzynostwa Lecorbesierów. Druga, że pseudonim pochodzi od charakterystycznego, przypominającego kruka (z francuskiego corbeau) profilu architekta. Wersja ta jest o tyle prawdopodobna, że Jeanneret Gris wiele listów podpisał, rysując kruczą głowę.
Architekt z zasadami
Le Corbusier mawiał, że „Paryż jest potwornością”, ale chyba pokochał to miasto z wzajemnością. Po 10 latach spędzonych w stolicy jako emigrant, w końcu zdecydował się przyjąć obywatelstwo francuskie. W tym samym czasie jego żoną została piękna modelka Yvonne Gallis z Monako. Sukcesywnie też tworzył słynne wille, będące urzeczywistnieniem jego postulatów, dotyczących sztuki purystycznej. Najbardziej znana, która jako jedna z wielu przyniosła architektowi sławę, jest willa Savoy w Poissy – dom weekendowy dla zamożnych inwestorów.
Biały prostopadłościan wygląda tak, jakby unosił się nad ziemią. Wrażenie to było możliwe do osiągnięcia, dzięki zastosowaniu konstrukcji żelbetowej opartej na słupach. Od teraz to one, a nie ściany, miały pełnić funkcję nośną budynku. Zabieg ten umożliwił też wyeliminowanie piwnicy, którą Le Corbusier uważał za przestrzeń „gruźliczą”. W zamian można było podnieść wyżej parter domu, a na dachu zorganizować zielony ogród. Słupowa konstrukcja nośna, odciążająca ściany, pozwoliła na dowolne kształtowanie elewacji i wprowadzenie dużej ilości okien wstęgowych, horyzontalnie oplatających fasady. Pozwalała też – z opozycji do małych zamkniętych pokoi – organizować otwarte i przestronne wnętrza.
Dyskusje wokół pudełka
Projekty Le Corbusiera zawsze wzbudzały wiele sprzecznych emocji. Frank Lloyd Wright określił willę Savoy mianem „pudełka na słupach”. Natomiast zwolennicy architekta podkreślali doskonałość jej proporcji, które przywodzą na myśl świątynie greckie, uważane przez Le Corbusiera za najwspanialsze przykłady światowej architektury. Sam projektant twierdził, czym wzbudzał wiele kontrowersji, że Dom jest maszyną do mieszkania. W swoich dziełach urzeczywistniał trzy zasady. Podkreślał, że światło, przestrzeń i zieleń mają sprzyjać wypoczynkowi oraz ułatwić mieszkańcom prowadzenie zdrowego stylu życia.
Awangarda w nowych miastach
Le Corbusier jest także autorem wielu odważnych planów urbanistycznych istniejących już miast. Zakładały one wyburzenie starych osiedli i zastąpienie ich modernistycznymi budowlami otoczonymi zielenią. Choć część z jego projektów, np. awangardowe Miasto Współczesne, to nieurzeczywistnione idee, miały one ogromny wpływ na rozwój miast po II wojnie światowej. Le Corbusier chciał przede wszystkim wprowadzić wysoką zabudowę w trosce o miejsce na parki i inne zielone tereny. Spotykał się jednak z krytyką, a nawet okrzyknięto go „zabójcą miast”. Niestety, kojarzony jest również z wypaczonymi interpretacjami własnych idei. A najlepszym tego przykładem jest smutna szarość powojennych blokowisk. Było jednak wielu entuzjastów genialnego architekta, którzy zdobywali wiedzę i doświadczenie w jego pracowni, a potem rozpowszechniali jego koncepcję architektury w wielu krajach na świecie.
Szaleniec papieżem?
Choć pod koniec życia napisał o sobie "Jestem wykolejeńcem". Nie udało mi się niczego w życiu dokonać, to nic nie zmieni faktu, że słynny „papież modernizmu” był mistrzem w swojej dziedzinie. Posiadał niesamowity talent do tworzenia ponadczasowych dzieł, budynków prywatnych, publicznych i sakralnych, ale też elementów wyposażenia wnętrz i kultowych już mebli. Na tamte czasy wydawały się zbyt „techniczne”, dzisiaj są kwintesencją dobrego gustu i nieśmiertelnymi ikonami wzornictwa. Choć było wielu wrogów jego twórczości, nowatorską myśl Le Corbusiera poznał cały świat. Jego przekorna natura pozwoliła mu osiągnąć w życiu wiele, ale też ostatecznie tego życia go pozbawiła. Mimo zakazów lekarza regularnie zażywał przyjemnych kąpieli w Morzu Śródziemnym, i jak przystało na szalonego artystę, zmarł oddając się własnej słabości...
Autor: Anna Lewczuk