ARCHITEKTURA
Dom z marzeń budowany
Długo czekali na dom taki jak ten. Potem obserwowali z dumą, jak lata ich ciężkiej pracy owocują w postaci imponującej rezydencji. Z rozwagą dobierali w niej wszystkie elementy, dopieszczali każdy szczegół i urządzili tak, jak od zawsze marzyli. W końcu wprowadzili się do domu, który w przyszłości ma stać się siedzibą rodziny.
Zamieszkali w domu, który jest spełnieniem ich marzeń. Nie każdy w dzisiejszych czasach decyduje się budowę rezydencji, tak bogatej w formie i wykończeniu. Trzeba mieć jasno sprecyzowane potrzeby, aby skończona całość, pod każdym względem, była zgodna z wcześniejszymi wyobrażeniami.
Odnaleźć przeznaczenie
Na ostateczny kształt rezydencji gospodarze musieli czekać kilka ładnych lat. Tyle zajęło im poszukiwanie idealnej bryły budynku, przetworzenie jej na swoje wymagania, a na koniec troskliwe wykończenie.
— Bardzo długo mieszkaliśmy w drewnianym domu. Był „trochę” mniejszy od tego i bardzo wiekowy, bo prawie pięćdziesięcioletni. W końcu zdecydowaliśmy się na zmianę — opowiada właściciel rezydencji.
Zmiana wynikała również z tego, że prowadzony przez pana domu biznes, zaczął coraz lepiej prosperować i przynosić odpowiednie dochody. Budowa domu stała się więc naturalną tego konsekwencją. Poszukiwania projektu, który w pełni zaspokajałby potrzeby inwestorów, trwały kilka lat. Kiedy pewnego dnia przedsiębiorca trafił na właściwy budynek w okolicach Krakowa, natychmiast skontaktował się z autorem jego projektu. Twórcą był architekt Leszek Kalandyk.
Wszystko pod kontrolą
Inwestorów urzekła przede wszystkim architektura budynku. Dzięki bezpośredniej relacji z architektem, współpraca przebiegała bardzo pomyślnie. Bryłę domu, jaką pierwotnie przewidywał projekt, przyszli gospodarze nieco zmodyfikowali. Chcieli, aby w pełni sprostała ich potrzebom. Przy projektowaniu należało też uwzględnić lokalne warunki atmosferyczne i geodezyjne.
— Miejscowość, w której miała stanąć rezydencja, położona jest na równinie, w niewielkiej odległości od koryta Wisły. Jest to teren depresyjny z wysokim poziomem wód gruntowych — opowiada architekt Leszek Kalandyk, właściciel Pracowni Architektonicznej „LK&Projekt” w Krakowie. — Inwestorzy chcieli jednak, aby ich dom, zaprojektowany w stylu okazałego dworu polskiego, posiadał również piwnicę. Aby spełnić te oczekiwania, zdecydowaliśmy się na podwyższenie budynku.
Zmianie uległo też kilka innych założeń architektonicznych, takich jak proporcje lukarn i dachu czy charakter gzymsów. Gospodarzom bardzo podobały się natomiast, wycięte z bryły głównej, alkowy usytuowane po obu stronach części frontowej budynku. Jest to element, charakterystyczny dla polskiego stylu dworkowego, w założeniach przystosowany jedynie do korzystania w porze letniej. Okazało się, że tego rodzaju rozwiązanie jest kompletnie niepraktyczne, więc właściciele zmienili przeznaczenie wnętrz. W jednej alkowie urządzili pokój śniadaniowy z oranżerią, w drugiej – gabinet pana domu.
— Zamknęliśmy te dwie przybudówki ze względu na śnieg i liście, które wymagałyby nieustannego sprzątania — wyjaśnia pani domu. — Zmieniliśmy też taras na tyłach domu. Znalazła się pod nim piwnica, w której można położyć np. przetwory na zimę.
Właścicielka rezydencji wiedzie życie prawdziwej gospodyni. Nie rezygnuje z tradycyjnych zajęć i wykonywania pracy w domu. Lubi mieć nad wszystkim pieczę, dlatego też z uwagą pielęgnuje posesję. W efekcie dom o każdej porze sprawia wrażenie, jakby za chwilę mieli się w nim pojawić goście.
Oczarowani tradycją
Gospodarze z pasją wzięli udział w tworzeniu swojej rezydencji. Poszukiwali najlepszych w swoim mniemaniu materiałów, wykonawców i pomysłów. Zadbali o wszelkie architektoniczne detale, stolarkę drzwiową i okienną, a nawet kształt tralek przy schodach.
— Do mnie należało wykonanie projektu architektonicznego. Nakreśliłem „ramy” tego budynku i moja rola się skończyła — zaznacza architekt.
Większość rozwiązań architektonicznych, a przede wszystkim wystrój wnętrz, gospodarze przeprowadzili z pomocą lokalnych rzemieślników i wykonawców. Dzięki temu mają do zrealizowanego przedsięwzięcia stosunek szalenie osobisty.
— Świadomość detalu, historii i przeszłości nie zawsze jest sednem sprawy. Ale z drugiej strony dwór polski charakteryzował się tylko ogólnymi zasadami. Zawsze jego budowa opierała się na miejscowych zwyczajach, na narzędziach i umiejętnościach miejscowych rzemieślników, wiedzy jaką przekazywał ojciec i mistrz — opowiada Leszek Kalandyk.
Rezydencja całym swym charakterem jest mocno osadzona w wyobrażeniach gospodarzy o polskiej tradycji. Chcieli mieć dom, który przetrwa pokolenia, a w przyszłości stanie się siedzibą rodu. Dom, którego nie będą się wstydzić, a wręcz przeciwnie z dumą prezentować i cieszyć się z efektu, jaki udało im się osiągnąć.
W otoczeniu zieleni
Równie dużą wagę, jak do bryły budynku, przywiązano do układu urbanistycznego posesji. O właściwą relację domu z garażem zadbał Leszek Kalandyk. Dzięki temu posesja zyskała korzystny układ, z usadowioną w centrum bryłą budynku i dużą ilością miejsca na założenie ogrodu. O wygląd ogrodu i posesji dba gospodyni.
— Co kilka dni muszę obejść ogród. Sprawdzić, czy czegoś nie trzeba poprawić. Nie potrafię usiedzieć w jednym miejscu i po prostu odpoczywać. Praca to mój sposób komunikowania się ze światem — wyznaje pani domu.
Jak wyjaśnia architekt Leszek Kalandyk, domy wzorowane na polskich dworkach powinny posiadać duże przedpole, co pozwala uzyskać odpowiednią perspektywę. Przestrzeń wokół tej rezydencji została wydzielona w taki sposób, że część widoczna od frontu domu zyskała reprezentacyjny charakter, natomiast część ogrodowa, ulokowana po drugiej stronie budynku, zyskała wyraz bardziej prywatny.
— W polskim stylu dworkowym była wyraźnie zaznaczona strona wejściowa. Najczęściej, tak jak w tym przypadku, wykorzystywano do tego jedno- lub dwukondygnacyjny portyk. Z drugiej strony, ogrodowej, stosowano rozwiązanie z portykiem lub tarasem, skłaniające do odpoczynku i spotkań na tyłach domu — opowiada architekt.
Reprezentacyjne wejście
Dom jest chlubą i prawdziwym powodem do dumy gospodarzy. Swą okazałą bryłą wyróżnia się spośród innych domostw w miejscowości, przyciągając zaciekawione spojrzenia przechodniów. Właściciele rezydencji są szanowanymi ludźmi w okolicy, a ich posiadłość powszechnie znana. Świadczy o tym choćby fakt, że charakterystyczna fasada budynku, razem z częścią wejściową i schodami, jest miejscem sesji fotograficznych, jakie w dniu ślubu wykonują sobie nowożeńcy.
— Tradycyjne uroczystości potrzebują oprawy, czyli formy. A inwestorzy postawili właśnie na formę budynku, o charakterze rezydencjonalnym, w stylu nawiązującym do polskiego dworu —wyjaśnia architekt. — Ten dom stał się częścią lokalnego życia społecznego. Budowanie domów o charakterze dworkowym jest kontynuacją naszej historii szlacheckiej. Wówczas powstawały typowo polskie domy, które odróżniały się od budynków stawianych w innych częściach Europy. Chwała tym, którzy decydują się na kontynuację tej tradycji, bo to oni zaznaczają nasze miejsce na mapie świata.
Schody, prowadzące do głównego wejścia, wykonane są z naturalnego piaskowca. Imponują kształtem i wielkością, a pięknie rzeźbione tralki czynią z nich prawdziwie reprezentacyjny element domostwa.
— Kamień, lepiej niż wszelkiego rodzaju płytki ceramiczne, nadaje się do stosowania na zewnątrz. W naszych warunkach klimatycznych znakomicie sprawdzają się piaskowiec, który posłużył do wykonania balustrad oraz granit wykorzystany na stopniach schodów — wyjaśnia architekt.
Z piaskowca, w celu podkreślenia kontynuacji zastosowanych materiałów, zrobiono również elementy wykończeniowe przyziemia. Ten bardzo dekoracyjny materiał gospodarze przywieźli aż z Wrocławia. Zwieńczeniem bryły domu stał się dach, pokryty czerwoną ceramiczną dachówką „karpiówką”.
Dekoracyjne detale
Reprezentacyjny charakter frontowej części rezydencji podkreśla, ulokowana w centrum podjazdu, fontanna.
— Podobną fontannę widzieliśmy, jak byliśmy na wczasach nad morzem — wspomina gospodarz. — Dosyć długo szukaliśmy podobnej, aż znaleźliśmy ją u producenta koło Leszna.
Również wszelkie elementy rzeźbiarskie, takie jak gzymsy zdobiące elewację budynku czy orły strzegące wjazdu na posesję, wybierali sami gospodarze. W części frontowej bardzo silnie rysują się linie okien. Duże przeszklenia sprawdzają się zarówno pod względem praktycznym, jak i estetycznym. Zdobią bowiem fasadę budynku oraz wpuszczają do środka sporą dawkę dziennego światła.
Miejsce dla siebie
Właściciele bardzo chętnie zapraszają pod swój dach. Podczas weekendów gości u nich najbliższa rodzina, ale zdarzają się także odwiedziny krewnych mieszkających w Stanach Zjednoczonych. Jak wspominają gospodarze, ich pierwsza wizyta w nowo powstałym domu wywarła na przybyłych ogromne wrażenie. Gospodarze z zadowoleniem mogli zaprezentować rezydencję, którą udało im się zbudować dzięki własnej pracy, ale bez konieczności wyjazdu z kraju.
Przestronny salon, połączony ze strefą jadalnianą, to prawdziwa chluba mieszkańców. Długo zastanawiali się, jak go urządzić, ale od początku wiedzieli, że wnętrze to, tak jak pozostałe pomieszczenia w domu, będzie nawiązywało do dworkowej stylistyki. Zaprojektowany w tradycyjnym stylu pokój wypełniają stare meble. Część z nich to pamiątki rodzinne lub prezenty od znajomych, pozostałe zostały zakupione przez gospodarzy. Elementy wystroju wnętrza – masywne fotele, rzeźbione krzesła, ciężkie zasłony i stonowane kolory wpłynęły na specyficzną atmosferę rezydencji.
Bogate wnętrze
Jak wspomina gospodyni, wybieraniu mebli towarzyszyły ogromne emocje, pragnęli bowiem uniknąć tymczasowych rozwiązań. Po płytki jeździli razem do Lublina, po meble udali się do Krakowa i Rzeszowa, resztę sprowadzili z Włoch. W salonie nie brakuje też najszlachetniejszych odmian drewna – dębu, czarnego dębu, mahoniu. Właścicielka szczególnie zadowolona jest z dodatkowych pomieszczeń, takich jak garderoba czy spiżarnia, których brakowało jej w poprzednim domu.
Masywny zegar, wzorowany na obecnych w każdym szlacheckim dworku zegarach z kurantem, to niezwykła ozdoba salonu. Rzeźbienia w postaci roślinnych pnączy i dwóch, usadowionych po obu stronach tarczy cherubinów, nie pozwalają przejść obok niego obojętnie. Równie interesującym przedmiotem, który nieustannie budzi zachwyt gospodyni, jest komoda z inkrustowanymi frontami. Jak zaznacza pani domu, ten mebel to hiszpański unikat, wykonany z iście artystyczną precyzją. Prawdziwą perłą wśród zgromadzonych w domu przedmiotów są ręcznie robione żyrandole.
— Oświetlenie musiało mieć swój styl — zaznacza gospodarz. — Oglądając lampy w różnych miejscach, poszukiwałem perfekcyjnej formy, która określi charakter wnętrza.
Osadzone na mosiężnej podstawie abażury, wykonano z alabastru o lekko pomarańczowym zabarwieniu. Są niebanalnym przykładem połączenia rzemieślniczej precyzji z wieczną trwałością kamienia.
Siedziba rodu
Wszelkie użyte w domu materiały, a także solidne meble wypełniające swymi bryłami pokoje, stały się odzwierciedleniem przywiązania do tradycji i potrzeby stworzenia własnego miejsca na ziemi. Z klasyczną linią mebli skomponowano, wykonaną na zamówienie, stolarkę drzwiową. Z salonu do jadalni prowadzi więc bogato zdobione wejście z przeszkleniami, podkreślające reprezentacyjny i otwarty charakter miejsca.
Kolorystykę salonu wyznaczył kamienny kominek, ozdobiony miłymi dla oka drobiazgami. O wygląd ścian, wraz z ich zdobieniami w postaci gipsowych sztukaterii, zadbał znajomy malarz. Ściany zdobią również obrazy o sentymentalnej wartości dla gospodarzy. Pan domu dumny jest z dokonanego przedsięwzięcia. Czuje prawdziwą satysfakcję z efektu, jaki udało mu się osiągnąć.
— Budowa domu to dla mnie przyjemność. Znam każdy jego element, wiem, jak powstawał. Nie potrafiłbym znaleźć ani jednej rzeczy, którą chciałbym poprawić — twierdzi gospodarz. — Jeżeli ma się jakiś pomysł i gdy się go dobrze przemyśli, to warto jest zainwestować. Dopiero wtedy widać efekt.
Gospodarze szybko przyzwyczaili się do nowego miejsca, choć najchętniej czas spędzają w swoich prywatnych pokojach, gdzie nie obowiązuje tak oficjalny klimat. Ich pragnienia o własnym domu, który stanie się elementem nieodłącznie wpisanym w krajobraz rodzinnych tradycji, właśnie się spełniają.
Autor: Aneta Gawędzka-Paniczko, fot. Linea