ARCHITEKTURA
Pod urokiem Magdalenki
Państwo Małgorzata i Dariusz, zmęczeni mieszkaniem w centrum Warszawy, postanowili zamieszkać w bardziej spokojnej okolicy. O wszystkim zadecydowała rowerowa wycieczka do Magdalenki.
Popularna miejscowość, położona na południe od Warszawy, znana jest z willowej zabudowy. Pan Dariusz widział ją czasem z okien samochodu, jednak nie wzbudzała jego większego zainteresowania. Wszystko się zmieniło podczas jednej z weekendowych przejażdżek rowerowych. Wystarczyło zjechać z głównej ulicy, aby znaleźć się na leśnych drogach i odkryć przestrzenie nasycone bliskością natury, dające poczucie, że jest się z dala od cywilizacji. Okazało się także, że powstają tu kolejne domy, a wraz z nimi tworzy się lokalna, oparta na miłym sąsiedztwie, społeczność.
Budowa z problemami
Pan Dariusz i jego żona Małgorzata mieszkali w komfortowo urządzonym apartamencie w Warszawie, dlatego nie musieli spieszyć się z planowaniem budowy domu. Początkowo budynek miał przybrać formę dworku. Była to sugestia architekta, którą właściciele działki zaakceptowali bez większych zastrzeżeń. Jak przyznają, nie mieli wówczas określonych preferencji architektonicznych, a dworek w lesie wydawał im się dobrym pomysłem.
Zmiana planów nastąpiła, gdy przy okazji spotkania towarzyskiego poznali młodego architekta, zapatrzonego w koncepcję slow thinking. Wytłumaczył im, iż dobrze zaprojektowany dom, wymaga wcześniejszego poznania i zrozumienia potrzeb właścicieli. Bywa, że trzeba nawet z nimi na jakiś czas zamieszkać, aby poznać ich zwyczaje i doświadczyć ich stylu życia. Do tak radykalnych kroków przyszli właściciele rezydencji nie byli przekonani. Kiedy jednak młody architekt przygotował tekturową makietę, prezentującą nowoczesną architekturę ich nowego domu, postanowili powierzyć mu projekt i koordynację budowy. Niestety, po jakimś czasie zaczęły pojawiać się problemy. Realizacja inwestycji przerosła możliwości architekta, który był raczej artystą-wizjonerem niż praktykiem, potrafiącym kierować pracą kilku ekip. Roboty zostały przerwane do czasu, aż pojawił się inny fachowiec, doświadczony przedsiębiorca budowlany.
Mimo że budowa rezydencji ciągnęła się prawie trzy lata, a koszty inwestycji, w stosunku do początkowych wyliczeń, uległy niemal podwojeniu, właściciele byli zadowoleni z efektu.
Chłodne oblicze parteru
Na parterze o powierzchni niemal 400 m² powstała duża, otwarta przestrzeń, łącząca kilka stref funkcyjnych – salon, kuchnię i jadalnię oraz salę klubową, zwaną przez domowników pubem. Wysokość ścian w części salonowej wyniosła aż siedem metrów, dzięki czemu pomieszczenie stało się bardziej przestronne.
Nieco chłodny charakter tej strefy domu uzyskano za sprawą posadzki, którą wylano z betonu przemysłowego, pokrytego lakierem. Cieplejsze tony wprowadziły meble oraz dodatki, jednak nie zdominowały one wnętrza, utrzymanego w nowoczesnej, oszczędnej konwencji. Ciekawym rozwiązaniem architektonicznym stały się, prowadzące na piętro, schody. Początkowo miała to być zwykła, drewniana konstrukcja, ale ostatecznie postawiono na efektowne połączenie metalu i szklanych tafli. Każdy stopień został wykonany z trzech warstw hartowanego szkła, o grubości jednego centymetra.
Intrygujący jest optyczny efekt tej konstrukcji, która, niczym pryzmat, załamuje promienie słoneczne, w wyniku czego na posadzce i ścianach tworzą się barwne refleksy. Imponująco prezentuje się także kominek, wykonany z czerwonego trawertynu. Z racji gabarytów i pełnienia istotnej roli w „organizacji” czasu wolnego domowników, został on ulokowany na pograniczu salonu i jadalni. Na ścianach rozgościł się duet kontrastowych braw – spokojnej szarości i wiśniowej czerwieni.
Zainstalowany w domu system multiroom zapewnia idealny odsłuch w każdym pomieszczeniu. Ulubioną przez gospodarzy oprawą muzyczną dla codziennych czynności jest jazz, choć każdy z nich gustuje w nieco innym brzmieniu. Pani Małgorzata uwielbia smooth, z kolei pan Dariusz mocne rytmy perkusyjne, trąbkę i fortepian.
Uśmiech Marilyn Monroe
Komfort przygotowywania posiłków zapewnia gospodyni funkcjonalnie rozplanowana kuchnia. Wygodę wnętrza docenia również pan domu, który lubi czasem uraczyć domowników własnym kulinarnym dziełem.
Nowoczesny charakter pomieszczenia podkreśla ciemny fornir zabudowy, połączony z jasnymi, granitowymi blatami. Wyposażenie kuchenne zdominowała firma Miele. Gospodarze szczególnie sobie chwalą chłodziarkę do wina, w której trzymają co cenniejsze okazy. Nie mogło więc w niej zabraknąć hiszpańskiego Castillo Ygay Gran Reserva Especial z bodegi Marquésa de Murrieta Rioja czy chilijskiego Don Melchor z winnicy Concha y Toro. Chłodzą się tam także cenione przez gospodarzy wina ze szczepów carmenere i pinot grugio, włoskie białe z regionu Soave oraz likierowe tokaje.
W części jadalnianej dominuje duży stół z Bed & Breakfast, nad którym zawieszono indywidualnie zaprojektowane oświetlenie. Ozdobą ściany za stołem jest obraz Jerzego Nowosielskiego.
Ostatnią część przestrzeni parteru zajmuje sala klubowa. Główne miejsce w tym wnętrzu od początku miał zająć stół bilardowy typu pool, dokładnie taki, jakiego używa się podczas turniejów zawodowców. W pomieszczeniu znajduje się też barek wykonany z metalu i trawertynu, za którym jest przejście do sauny. Gospodarze usytuowali ją w łatwo dostępnym miejscu, ponieważ chętnie korzystają z tej formy odpoczynku.
Na parterze zaprojektowano także gabinet, w którym kolorystykę zdominowały głębokie brązy ścian i soczysta czerwień dywanu. Nad biurkiem zawisła reprodukcja zdjęcia Marilyn Monroe. Jak żartobliwie mówi gospodarz, zdaniem jego żony jest to jedyna kobieta, która mogła zająć to miejsce.
Błękitne hobby
Na piętrze rezydencji znajdują się pomieszczenia o charakterze prywatnym, m.in. sypialnia gospodarzy, pokoje dziecięce, łazienki. Sypialnia rodziców pełni również rolę biblioteki, w której książki… leżą luzem na podłodze. Tak się przynajmniej wydaje, bo w rzeczywistości są ustawione na bardzo zmyślnej półce. Swój egzotyczny urok rozsiewa w tym wnętrzu drewniana rzeźba – pamiątka z wyjazdu do Indonezji, ustawiona na szafce obok łóżka.
Największym hobby gospodarzy jest nurkowanie. Pan Dariusz z zapałem zwiedza podwodne wraki, panią Małgorzatę pasjonuje fauna morska. Ich wspólne wyprawy sięgają odległych rejonów Oceanu Indyjskiego – Malezji, Indonezji, w tym słynnej wyspy Komodo, znanej z największych na świecie waranów.
W otoczeniu zieleni
Życie domowe mieszkańców rezydencji toczy się głównie na parterze. Z tego powodu do tej pory nie wykorzystano w pełni walorów tarasów, okalających piętro. Ich charakter nawiązuje do architektury hiszpańskiej. Z kolei taras naziemny, o powierzchni 120 m², wykonany z egzotycznego drewna bangkirai, stał się doskonałym miejscem do rodzinnego odpoczynku.
Sielskie życie na parterze prowadzą też psy gospodarzy – wspaniałe bullmastify, Sofa i Pufa. One również zyskały na przeprowadzce z centrum Warszawy – mogą korzystać z przydomowego ogrodu. Najchętniej jednak zajmują posłania pod schodami. Przypominają wtedy wielkie, nieruchome meble, więc ich imiona świetnie do nich pasują.
Dom nierozłącznie związany jest z ogrodem, doskonale widocznym przez wielkie okna salonu. Zieloną połacią, której rozplanowaniem zajęła się pani Małgorzata, dyrygują wiekowe sosny. Pani domu zadbała o to, aby ogród wyglądał atrakcyjnie od wiosny do jesieni. Wybrała takie gatunki roślin, którym nie przeszkadza duże zacienienie – azalie i rododendrony. Zadbano również o system nawodnienia i oświetlenia w całym ogrodzie.
Minęły już dwa lata, odkąd gospodarze zamieszkali w nowym domu. Dużo czasu spędzają w pracy, tym bardziej powrót w dobrze znane, przytulne kąty jest dla nich ogromną przyjemnością.
Autor: Tekst i stylizacja: Leszek Brzoza, Fot. Radosław Wojnar