ARCHITEKTURA

STRONA GŁÓWNA  /  ARCHITEKTURA  /  INSPIRACJE  /  Przystań w cieniu żagli str. 1

Przystań w cieniu żagli

Przystań w cieniu żagli


Choć Marzena i Leszek w samym sercu gdańskiej Starówki, nad leniwie płynącą Motławą, odkryli przestrzeń szczególną – apartament w kamienicy, której rodowód sięga odległych wieków. W starych ceglanych murach i historycznym układzie pomieszczeń dostrzegli oni wartość bezcenną. Postanowili potraktować ją z należytym szacunkiem.


Wędrując gdańską Starówką, trafiamy na ulicę Straganiarską. U jej wylotu znajduje się Brama Straganiarska – najbardziej wysunięta na północ z ocalałych bram Głównego Miasta. Dawne mury Gdańska liczyły w sumie 11 bram miejskich, przy czym te od strony Motławy zwane były bramami wodnymi. Straganiarska powstała w latach 1481–82. Stylem architektonicznym przypomina bramy Mariacką i Chlebnicką – piękne przykłady późnego, ceglanego gotyku. Niezwykle cenną, umieszczoną w Bramie, pamiątką są wykute w kamieniu herby Prus Królewskich, Polski i Gdańska, które zostały przedstawione w tzw. ukłonie heraldycznym.

Z czasem mury obronne wokół zastąpione zostały szeregiem kamienic, jednak fasada budynku, w przeciwieństwie do otoczenia, nie uległa wielkim zmianom. W XIX wieku Bramę rozbudowano od strony ulicy. Miało to związek z handlem rybami, który odbywał się na równoległej do Straganiarskiej ulicy Targ Rybny. Kutry rybackie dostarczały świeży towar, który trafiał na Targ, a pomieszczenia Bramy związane były z odbywającym się „po sąsiedzku” handlem.

Podczas wojny, podobnie jak całe Stare Miasto, Brama Straganiarska uległa dużym zniszczeniom, po odbudowie zmieniła swą funkcję użytkową i stała się budynkiem mieszkalnym. Przez kilka lat miała niezwykle ciekawego lokatora. W latach 1959–63 mieszkał tu Zbigniew Cybulski, co upamiętnia wmurowana tablica. Ze swego mieszkania na pierwszym piętrze wychodził na plan filmu „Do widzenia, do jutra” czy też spektakle legendarnego teatru Bim-Bom. Od dwóch lat mieszkańcami kamienicy przy ulicy Straganiarskiej są Marzena i Leszek.

Holenderskie klimaty

Zawodowo bardziej związani są z Warszawą, postanowili jednak część czasu, zwłaszcza latem, spędzać w zupełnie innym otoczeniu. Możliwość zakupu apartamentu w tak osobliwym miejscu bardzo ich ucieszyła. Mieszkanie przy starym, portowym nabrzeżu, to klimaty bardziej holenderskie czy angielskie. Od początku Marzena i Leszek odczuwali zobowiązania wobec historycznego budynku. Uważali, że ich prywatna przestrzeń nie może być urządzona z pełną dowolnością, a jej cechy stylistyczne muszą odpowiadać niezwykłej lokalizacji i historii miejsca. Doszli do wniosku, że samodzielne działania byłyby przedsięwzięciem zbyt ryzykownym, więc zwrócili się o pomoc do projektantów. Wybór padł na Agnieszkę Cholewę, właścicielkę „Desi-Studio” z Piaseczna.

Projekt na sto stron

Na początku były rozmowy z projektantką o tym, czego oczekują i czy ich pragnienia są możliwe do zrealizowania. Owocem tych debat stał się perfekcyjnie przygotowany projekt, który liczył około stu stron rysunków technicznych i wizualizacji. Ponadto dokument opisywał wszystkie materiały, jakie powinny zostać użyte do wykończenia. Dzięki precyzyjnemu planowi, odnoszącemu się do najdrobniejszych szczegółów, remont miał przebiegać bardzo sprawnie. Tymczasem, jak to w naszej rzeczywistości bywa, nie wszystko poszło tak gładko. Z usług pierwszej firmy budowlanej, z powodu nieuzasadnionego podnoszenia kosztów, trzeba było zrezygnować. Na szczęście kolejna ekipa okazała się poważna i odrestaurowanie potoczyło się szybko. Po roku dzieło było skończone.

 

Zabytek z rodowodem

Dla projektantki zlecenie było poważnym wyzwaniem. Obiekt wpisany był do rejestru zabytków, ale nie miał pełnej ekspertyzy budowlanej. Brak zgody na wyburzenie jakiejkolwiek ściany był decyzją konserwatora zabytków, podejmowaną na wszelki wypadek. Z tego powodu niemal powszechnie obowiązująca zasada, iż kuchnia znajduje się w pobliżu jadalni, nie mogła zostać zrealizowana. Inną trudność sprawiał fakt, iż pomieszczeniom brakowało wewnętrznej spójności, co było związane z XIX-wieczną dobudową. Tym sposobem powstały długie korytarze, dla których trzeba było znaleźć odpowiednią formę.

Ożywcza czerwień

Salon – najważniejsze wnętrze w apartamencie. Zgodnie z założeniami, łączy on elementy tradycyjne i współczesne, nowoczesną formę w starych murach. Uwagę przyciąga w nim przede wszystkim czerwona sofa, która, kontrastując z pozostałymi elementami wystroju, jednocześnie ożywia przestrzeń. Roślinna ornamentyka jej oparcia znajduje swą kontynuację na ścianie z telewizorem, którą wyłożono gresem w kolorach patynowanego złota i beżu. Wybór takiego rozwiązania był spowodowany tym, że szalenie podobało się ono Marzenie. Najbliższym „towarzyszem” kanapy jest stolik kawowy ze szklanym blatem. Jej odległym echem są eteryczne, z elementami czerwieni, firanki w oknach.

Meble z tradycją

We wnętrzu nie ma typowej strefy telewizyjnej. Wiszący na ścianie ekran został zainstalowany w taki sposób, aby można było wygodnie z niego korzystać podczas wypoczynku na sofie. Pod nim znalazło się miejsce na szafki z dębowego drewna, które zostało spatynowane i polakierowane na mat. Jednak prawdziwa historia to meble gdańskie – stół jadalniany i krzesła.

Pięć lat temu, w czasie wakacyjnego wyjazdu na Kaszuby, w okolice Borów Tucholskich, Leszek zasłyszał, że jakiś mężczyzna sprzedaje swoje stare meble. Postanowił niezwłocznie skorzystać z okazji i został posiadaczem pięknego zestawu. Po zakupie meble trafiły do renowacji, a później część z nich znalazła się w salonie. Nie są one bardzo stare, gdyż pochodzą z przełomu XIX i XX wieku, ale mają szlachetną, bogatą w dekoracje, formę. Dostarczyły też właścicielom nieco kłopotów. Z powodu niewielkich rozmiarów klatki schodowej, stół i ława z trzema siedzeniami, musiały być rozebrane na części i montowane bezpośrednio w mieszkaniu.

Pasja to przyjemność

Wyposażenie salonu uzupełniają dwie gabloty, przeznaczone na stare przedmioty. W jednej przechowywana jest porcelana i szkło, w drugiej – ryciny i obrazki. Gospodarz chętnie gromadzi zwłaszcza te prace, które są związane z tematyką marynistyczną. Jak zapewnia, pasują do tego domu jak ulał. Szczególną sympatią darzy miedzioryt przedstawiający bitwę pod Oliwą. Oprócz rycin, zbiera także stare gdańskie pocztówki. W roli obrazków właściciel wykorzystuje dawne banknoty, które zachwycają go swymi pokaźnymi rozmiarami.

Pasją pani domu jest natomiast kolekcjonowanie współczesnej ceramiki. Szczególnie chętnie kupuje dzbany, które starannie dobiera pod względem koloru i kształtu. Projektantka Agnieszka Cholewa zwraca też uwagę na inne elementy wyposażenia, na przykład stylowy żyrandol z kryształowymi ozdobami, którego światło tworzy wokół stołu przyjemny nastrój. Posadzkę w salonie wyłożono grubym gresem. Położenie drewnianego parkietu uniemożliwiła bowiem wysoka wilgotność powietrza, spowodowana bliskością wody. Niezbyt dekoracyjne kaloryfery zostały ukryte za panelami z aluminium, których powierzchnię zdobi, wycinany wodą, wzór.

 

Rodzinne pamiątki

Kuchnia to miejsce, w którym nie mogło zabraknąć wszelkich nowoczesnych rozwiązań. Część jej ścian pokryto, sprowadzonym z Hiszpanii, trawertynem, podkreślającym nieco oszczędny klimat wnętrza. Z tego samego kamienia wykonany został także kuchenny blat, który dla utwardzenia pokryto żywicą. Fronty szafek w zabudowie kuchennej wykonane zostały z litego, bejcowanego drewna dębowego. Znakomite oświetlenie kuchni to zasługa zastosowania w niej różnorodnych źródeł światła. Na suficie zamontowane zostały świetlówki, nad oknem – kinkiet, a wiszące półki otrzymały specjalne podświetlenie. Istotnym zabiegiem dekoracyjnym w tym wnętrzu było skucie tynków, tak aby odsłonić fakturę zabytkowych cegieł. Do klimatu z zamierzchłych czasów nawiązują też pamiątki rodzinne – cukiernica oraz młynek do mielenia pieprzu.

W nastroju retro

Narożna baszta, a w niej niewielka łazienka. Podobnie jak w kuchni, część ścian pokrywa trawertyn, w innych miejscach pojawia się surowa cegła. Piękne małe okienko dostarcza smugę dziennego światła, wprowadzając do wnętrza niezwykłą aurę. W wyposażeniu łazienki dominuje włoski design, natomiast armatura umywalki została zaprojektowana przez Philippe’a Starcka. Nad umywalką, której blat został wykonany z trawertynu, zawieszone zostało lustro w stalowej ramie.

Sypialnia to przestrzeń z innej epoki. Świadczą o tym znacznie większe, niż w pozostałej części domu, okna. Jej umeblowanie stanowi wygodne małżeńskie łóżko, fotel i biurko, których ciemne wybarwienie kontrastuje z białym kolorem ścian. Barwy we wnętrzu sypialni, dodaje też niebieska ściana przy wezgłowiu posłania, co wydaje się próbą wprowadzenia kolejnego motywu marynistycznego. Oprócz miejsca wypoczynku, sypialnia pełni również funkcję gabinetu.

Onyksowy tunel

Przestrzeń apartamentu w istotnym stopniu określają też dwa długie korytarze. Jeden w kierunku salonu, drugi – sypialni. Ich osie projektantka zaznaczyła podwieszanym sufitem oraz układaną w poprzek podłogą. Nie zapomniała też o odkryciu ceglanych ścian, podkreślając tym samym historyczny rodowód pomieszczeń. Elementem określającym styl tych wnętrz, są płyty z podświetlanym onyksem, które bardzo przypominają bursztyn. Jeden ich ciąg usytuowany jest przy podłodze, drugi zaś ponad szafkami. Nad nim zawieszono obrazki o tematyce morskiej.

Marzenia do spełnienia

Wakacje spędzane w Gdańsku są bardzo przyjemne. W pobliżu Bramy cumują repliki starych statków, które wożą turystów na Westerplatte, czy stary prom kursujący między Żurawiem i Muzeum Morskim. Często można tu zobaczyć także piękne żaglowce. Najwięcej zamieszania panuje na Straganiarskiej podczas Jarmarku Dominikańskiego. Na Targu Rybnym sprzedaje się antyki, a w okolicach Bramy pojawiają się stoiska gastronomiczne. Jest gwarnie i wesoło, a wokół unosi się zapach smażonego oleju. Gospodarze wolą jednak własną kuchnię. Sami zaopatrują się w świeże ryby w pobliskiej hali targowej i sporządzają z nich smaczne dania. Na potrawy z owoców morza, które bardzo lubią, Marzena i Leszek wyruszają do działających na Starówce restauracji – „Fish Markt”, „Scampi”, „Latający Holender”. Po smacznym posiłku pora na nieco bardziej aktywny wypoczynek. Mobilizuje ich do tego 4-letni czarny labrador Bazyl, który wprost uwielbia zabawy w morskiej wodzie.

Gospodarze mają nadzieję, że ich urokliwa przystań nad Motławą nie jest ostatnią oazą wypoczynku. Już marzą po cichu o urządzaniu kolejnego domu, który pragnęliby kupić gdzieś w cieplejszych rejonach Europy. Lato spędzaliby wtedy w Gdańsku, a zimę dalej na południu. Nowy dom powinien być nowoczesny, ale z bardzo wyraźnie zaznaczonymi elementami tradycyjnymi, w stonowanej kolorystyce beżu i szarości. Podobny do tego w Polsce.




Autor: Leszek Brzoza, fot. Radosław Wojnar