ARCHITEKTURA
Fascynacja klasyką
Architektura klasyczna – dziś to pojęcie bardziej umowne niż usystematyzowana kategoria wiedzy o sporym fragmencie otaczającej nas rzeczywistości architektonicznej. To pewna synteza pojęciowa, funkcjonująca w obrębie świadomości potocznej, odnosząca się do zabudowy przeważającej w naszym pejzażu miejskim i podmiejskim.
Dr inż. arch. Jan Zamasz, wykładowca w Katedrze Projektowania Architektury Budynków Mieszkalnych Wydziału Architektury Politechniki Wrocławskiej:
Architektura klasyczna – dziś to pojęcie bardziej umowne niż usystematyzowana kategoria wiedzy o sporym fragmencie otaczającej nas rzeczywistości architektonicznej. To pewna synteza pojęciowa, funkcjonująca w obrębie świadomości potocznej, odnosząca się do zabudowy przeważającej w naszym pejzażu miejskim i podmiejskim. Odnosi się ona do zabudowy zarówno oficjalnej, jak i pospolitej, która w warstwie głównie stylistycznej, już na etapie obmyślania projektu i uzgodnień z inwestorem, odwołuje się do zastanych, tradycyjnych, czyli utrwalonych upływem czasu, wzorców lub standardów estetycznych. Równolegle, choć na nieporównanie mniejszą skalę, obserwujemy coraz śmielsze dążenie do kreowania obiektów o oryginalnych cechach. W miejscu tym od razu rodzi się zastrzeżenie o „czaso-przestrzennej” względności oceny. To, co dzisiaj niejednokrotnie określamy mianem awangardy lub „innowacji”, jutro lub pojutrze może okazać się klasyką – punktem odniesienia, wzorcem, albo też odwrotnie – nie wytrzymać próby czasu, nie przyjąć się i „brzydko” zestarzeć.
W odbiorze społecznym jest też miejsce na nieufność i brak przekonania oraz lęk przed nieznanym. Wydaje się więc, że swoisty szum informacyjny oraz obawa i niezrozumienie mogą tłumaczyć fenomen „fascynacji” Polaków klasyką, a w konsekwencji masowe ukierunkowanie na „bezpieczną” i postszlachecką architekturę „dworkopodobną”.
Rzecz ma zatem wymiar bardziej socjologiczno-kulturowy niż społeczno-ekonomiczny. Kompletna nieracjonalność i gigantyczny koszt zachowawczych form budownictwa nie odgrywają w wyborach typu domu większej roli, decydują bowiem przesłanki pozamaterialne i emocjonalne. To typowo polskie podejście do rozwiązania problemu.
Preferencje tradycjonalistyczne, zwłaszcza jeżeli chodzi o budownictwo jednorodzinne, nie są tylko specyfiką polską. Zwolennikiem, bądź też przeciwnikiem architektury „klasycznej” lub klasycyzującej nie można być z pozycji „doktrynalnych”, muszą decydować kryteria jakościowe. Globalizacja i minimalizm nie muszą być alternatywą.
Znakomita jest, wpisująca się w europejski nurt cywilizacji miejskiej, klasycyzująca architektura braci L. i R. Krierów oraz świetne projekty i realizacje prof. Marka Budzyńskiego, wyrastające z rodzimego podłoża, z dużą kulturą przetworzone i pozbawione dosłowności cytatów. Dobre wzorce wskazuje też zabudowa z lat 20. ubiegłego wieku, początków niepodległości Państwa Polskiego. Fikcja architektury dworkowej na standardowych działkach, osiedli zabudowy jednorodzinnej lub obrzeży miast, nie musi być naszym przeznaczeniem.