ARCHITEKTURA
Ogrodowa łaźnia
Fot. Tomasz Markowski
Pod jednym naturalnym dachem zamknięto jacuzzi oraz saunę, tworząc oazę fizycznego i mentalnego odprężenia. Centrum relaksu w sercu przydomowego ogrodu.
Czy jest możliwe połączenie rosyjskiej bani z fińską sauną i nowoczesną techniką? Oczywiście. Między sosnami i brzozami jest tajemnicze miejsce, gdzie ciało zaznaje relaksu, a skołatane nerwy odnajdują spokój. Pod niepozorną osłoną drewnianego domku skrywa się zmyślnie zaprojektowana łaźnia, oferująca luksus niczym prywatny gabinet odnowy biologicznej.
Harmonia doskonała
Wakacyjną przyjemność kontaktu z wodą i ciepłem odnajdujemy w łaźni pod dachem, stworzonej w ogrodzie na Pomorzu.
— W drewnianym budynku wydzielono saunę, pomieszczenie z wanną, a także przedsionek z tak niezbędnym w łaźni prysznicem. Obiekt odwołuje się swoją formą do pomorskiej zabudowy regionalnej. Jest starannie wykonany z drewna, a pokryty naturalnym dachem z wióra osikowego — opowiada Łukasz Górczak z firmy Promopack w Młochowie, odpowiedzialnej za wykonanie projektu.
Komfortowemu relaksowi niewątpliwie sprzyja lokalizacja, zapewniająca spokój i ciszę. Szum rozpostartych w ogrodowej przestrzeni okazałych brzóz, skutecznie wycisza dźwięki cywilizowanego świata, jak też nadaje konstrukcji cech „nie do końca dzikiej” leśniczówki.
— Łaźnia izolowana jest poliwęglanem o fakturze zamglonego szkła. Wykorzystaliśmy go, aby „odgrodzić” właścicieli od sąsiadów, ochronić intymność. Latem osoby korzystające z wanny dodatkowo osłaniają pergole.
Bąbelkowa przyjemność
Głównym bohaterem ogrodowego salonu wypoczynkowego jest wanna z hydromasażem – idealna do długiej, relaksującej kąpieli. Urządzenie wyposażone jest w specjalny system dysz, które zapewniają ciału odprężenie po męczącym dniu pracy. Takie kąpiele szybko wlewają siły witalne i wprowadzają w lepszy nastrój, a masaż dodatkowo regeneruje i odświeża ciało. Wytwarzane przez dysze baseniku, miliony drobnych bąbelków wpływają dobroczynnie na skórę, przyspieszając cyrkulację krwi i stymulując proces usuwania toksyn z organizmu.
Obudowana drewnem wanna, komponująca się z estetyką pomieszczenia, to nie tylko miejsce wyciszających kąpieli. Doskonale sprawdza się również podczas wizyty rodziny czy przyjaciół.
— Z wanny może korzystać jednocześnie osiem osób. Do dyspozycji jest siedem miejsc siedzących i jedno leżące — wyjaśnia specjalista z firmy Promopack.
Wodnym spotkaniom rozrywkowego charakteru dodaje muzyka, wydobywająca się z zestawu grającego, zainstalowanego na ścianie. Z uwagi na fakt, iż budynek nie jest ogrzewany, najodpowiedniejszą porą na urządzenie „party” w jacuzzi są ciepłe pory roku.
— Temperatura w pomieszczeniu najodpowiedniejsza jest latem. Powietrze nagrzewa się jedynie od wanny.
Klimatyczne ciepełko
Do relaksu przez okrągły rok zaprasza natomiast fińska, sucha sauna, tak popularna w północnej części Europy.
— Rzędy ławek ustawione są w kształcie litery L, dlatego też jednocześnie może z niej korzystać pięć, sześć osób – zapewnia Łukasz Górczak.
Kilkunastominutowy pobyt w gorącym sercu ogrodu to doskonały sposób na to, aby się odprężyć i poprawić samopoczucie. Regularne wizyty natomiast wpływają oczyszczająco na ciało, poprawiają krążenie i – co istotne zwłaszcza zimą – podnoszą odporność na choroby. Dla dopełnienia fińskiego rytuału, a przede wszystkim w trosce o zdrowie, należy wziąć chłodny prysznic. Służy mu odpowiednio zaaranżowana, niewielka część budynku.
— Przedsionek został wyłożony kafelkami i wyposażony w prysznic, aby można było z niego skorzystać po wyjściu z sauny. Pomieszczenie sauniano-prysznicowe ogrzewane jest mechanizmem sauny, dlatego bez obaw można z niego korzystać także srogą zimą.
Łaźnia w pomorskim ogrodzie nie jest urządzonym z przepychem salonem kąpielowym. To zamknięte w prostej formie ekskluzywne miejsce cielesnych i duchowych przyjemności. Połączenie tego, co pierwotne, czyli drewna, z nowoczesną technologią zaowocowało wyszukanym luksusem. Jednak nie snobistycznym, przeznaczonym na pokaz, ale zaprojektowanym na potrzeby intymnej przyjemności.
Autor: Urszula Grynczel, fot. Tomasz Markowski