ARCHITEKTURA

STRONA GŁÓWNA  /  ARCHITEKTURA  /  UWAGA NA DETAL  /  Rynna niejedno ma imię str. 1

Rynna niejedno ma imię

Rynna niejedno ma imię

Fot. Linea


Szmer spływającej wody, która przywierając do metalowej liany, miękko opada w objęcia kamiennej niecki, oczaruje nawet największych przeciwników deszczowej aury. Latem ujrzymy perlistą kaskadę, zimą zaś ogromny, skrzący się w słońcu, sopel lodu.


Na rynku dostępnych jest wiele rodzajów japońskich rynien deszczowych. Począwszy od najprostszych, zbudowanych z jednego łańcucha, poprzez zespół kilku łańcuchów zebranych w jedną, grubą rynnę, a kończąc na wymyślnych kielichowatych formach, w których woda z jednego naczynia spływa kaskadą, napełniając po brzegi kolejne.

Estetycznie i praktycznie

Jedno z najprostszych rozwiązań łańcuchowych zastosowano w podwarszawskim domu. Zamiast ciężkich metalowych rynien budynek zdobią cicho dźwięczące na wietrze łańcuchy.

— Przeciwnikiem klasycznych rozwiązań był mój mąż, który nie chciał, aby zwykłe rury spustowe zasłaniały kamienną elewację budynku — opowiada pani Elżbieta, właścicielka rezydencji. — Łańcuchy są zdecydowanie bardziej estetyczne, ładnie prezentują się na tle domu, sprawdzają się również pod względem funkcjonalnym. Zamontowaliśmy je we wszystkich narożach budynku i przy tarasie.

Rezydencja, której ściany otacza pierścień z płyt piaskowca, jest doskonałym przykładem przeniesienia na rodzimy grunt egzotycznych rozwiązań. Elewacja domu oraz jego wnętrze to dzieło warszawskiego duetu – Szymona Tarnowskiego i Marcina Tryca, właścicieli biura projektowego „SIT Grupa Projektowa”.

— Rynny zostały wykonane z łańcuchów ze stali nierdzewnej, specjalnie przygotowanych do tego typu rozwiązań. Są solidnie zamontowane, a woda spływa po nich równo, nie rozpryskując się na boki, dzięki czemu nie cierpi na tym elewacja — dodaje pani Elżbieta.

Rynny łańcuchowe swe największe wdzięki ukazują dopiero przy niesprzyjającej aurze. W przypadku warszawskiej rezydencji woda deszczowa, spływając po ogniwach, zbiera się w wykopanej w gruncie niecce, z której za pomocą plastikowej rurki odprowadzana jest do gruntu. Wgłębienie zostało oklejone piaskowcem i wyłożone wewnątrz białym grysikiem, w taki sposób aby nie zapychał się wylot rurki. Od wiosny do jesieni gospodarzy i ich gości urzekają płynące obok domu strugi deszczu, ujarzmione w posłuszne kaskady. Zimą mogą podziwiać wspaniale zdobiące elewację sople lodu.

— Najpiękniej prezentują się w słońcu. Z długich, sięgających gruntu sopli lodu szczególnie cieszą się nasze psy — śmieje się gospodyni.

Aby łańcuch był sztywny, a woda mogła swobodnie spływać do ziemi, jego końcówkę połączono z wylotem rurki. Górna część łańcucha została solidnie przytwierdzona do dachu za pomocą specjalnego sztucera, aby konstrukcji rynny nie uszkodziły nawet największe nawałnice.

 

Historia z daleka

Rynny japońskie to wynalazek z kilkusetletnią historią. Do Europy przywędrował prawdopodobnie razem z rosnącą fascynacją ogrodami japońskimi, ich specyficznym stylem i klimatem, a także zwróceniem uwagi na detal i świadomym kształtowaniem przydomowej przestrzeni.

— Łańcuchy deszczowe, czyli kusari doi, pochodzą z Japonii. Japończycy, jako praktyczny naród, ze wszystkiego potrafią zrobić użytek. Także z wody opadowej, którą chcieli zbierać z dachu — wyjaśnia projektant zieleni Mariusz Fołda, właściciel firmy IBUKI – Ogrody Japońskie & Bonsai w Janowicach k. Bielska-Białej. — Mówi się, że łańcuchy deszczowe były wówczas zwykłymi łańcuchami, które znajdowały się niemal w każdym domostwie.

Rynny łańcuchowe pomagały transportować wodę do dużych, kamiennych lub ceramicznych pojemników, którą następnie wykorzystywano w gospodarstwie. Od tamtej pory przeszły zdecydowaną ewolucję.

— Japończycy zauważyli i docenili piękno rynien deszczowych oraz dźwięk, jaki wydawały podczas transportowania wody — dodaje Mariusz Fołda. — Obecnie rozwiązania te stają się coraz bardziej popularne. To koncept, który pod względem funkcjonalnym i estetycznym sprawdził się w Japonii, ale też w wielu innych krajach. Do nas trafił stosunkowo niedawno, ale kto choć raz zobaczy takie rynny podczas deszczu, z pewnością będzie chciał je mieć.

Łańcuchy stosowane w zwykłych domach znacznie różniły się od tych, które montowano przy świątyniach.

— Tego typu rozwiązania służą przede wszystkim do dekoracji domu i ogrodu. Stosuje się je najczęściej jako elementy ozdobne przy altanach, pergolach i tarasach, rzadziej przy wysokich budynkach — opowiada Grzegorz Chwiećko, właściciel firmy CEDA z Choroszczy k. Białegostoku, sprowadzającej łańcuchy deszczowe z Dalekiego Wschodu.

Fascynacje egzotyką

Wśród bardziej dekoracyjnych form łańcuchów deszczowych możemy dopatrzeć się wielu wzorów, m.in. kielichów w kształcie koron, kwiatów tulipana i kół o różnych szerokościach. Najbardziej egzotycznie prezentują się modele w całości wykonane z miedzi, przypominające oryginalne japońskie wyroby. Rzadziej spotyka się rynny z aluminium, stali nierdzewnej lub żeliwa.

— Miedź jest materiałem, który się nie starzeje, a jedynie patynuje, nadając łańcuchowi specyficzny wygląd — wyjaśnia Grzegorz Chwiećko. — Można wybrać łańcuch z prasowanej miedzi, który jest cieńszy, a przez to tańszy lub ewentualnie z kutej miedzi w wersji luksusowej. Miedź jest patynowana fabrycznie, ma celowo postarzany kolor, aby instalacja miała swój smak i wdzięk.

Jak tego typu rozwiązanie sprawdza się pod względem funkcjonalnym?

 

— Bardzo dobrze — chwali Mariusz Fołda. — Sam mam łańcuchy i zbieram deszczówkę do pięknej ceramicznej, chińskiej donicy. To miękka woda, idealna do podlewania. Jest świeża, gdyż każdy przychodzący opad deszczu dolewa do donicy nową czystą wodę, za którą nie trzeba płacić.

Deszczówka może zbierać się również w mosiężnych lub miedzianych misach, bądź też nieckach wyściełanych kamieniami. Mimo iż łańcuchy, przy poprawnym montażu, bez większych problemów odprowadzają wodę opadową, zaleca się, aby okap dachu, pod którym zostaną zamontowane, był nieco wysunięty poza lico ściany.

— Łańcuch to nie rura, którą woda równiutko spływa w dół. Podczas silnego wiatru może ona wychlapywać się z kielichów. Jeśli nie chcemy, aby skapywała na taras czy elewację, łańcuch powinniśmy zamontować dalej od budynku — radzi Grzegorz Chwiećko. — Efekt wizualny tej dekoracji polega również na tym, że woda, przelewając się z kielicha do kielicha, rozbryzguje się, tworząc urokliwą kaskadę.

Bogaci pasjonaci

Charakter ozdoby łańcuchowej można dobrać do architektury budynku i stylu ogrodu. Ale decydujące znaczenie mają potrzeby i gust inwestora. Szeroki wybór stylów, nie tylko tradycyjnych japońskich, ale też bardziej nowoczesnych, europejskich przyciąga wielu miłośników tych nietypowych rozwiązań.

— Najczęściej decydują się na nie osoby zamożne, co jest zrozumiałe z uwagi na materiał, z którego się je wykonuje — wyjaśnia Grzegorz Chwiećko. — Wybierają je projektanci ogrodów, osoby, które inwestują w otoczenie domu, w jego zewnętrzny wizerunek. Łańcuchy są bowiem bardziej elementem ogrodu, niż domu.

Łańcuchy kielichowate w czasie zimy narażone są na duże obciążenie śniegiem i lodem (od kilkudziesięciu do kilkuset kilogramów). Aby uniknąć zerwania lub uszkodzenia rynny, łańcuch na zimę najlepiej zdjąć i założyć go ponownie na wiosnę. Powtórny montaż potrwa zaledwie kilkanaście sekund, a my znów, przez długie miesiące, będziemy mogli cieszyć się szemrzącym strumieniem wody. Do rozwiązania pozostanie tylko jeden dylemat, czy czekać na pogodę, czy z utęsknieniem wypatrywać deszczowych chmur.




Autor: Aneta Gawędzka-Paniczko