DESIGN

STRONA GŁÓWNA  /  DESIGN  /  NAZWISKO Z MARKĄ  /  Jestem otwarty na wyzwania str. 1

Jestem otwarty na wyzwania

Jestem otwarty na wyzwania


Rozmowa z Wojciechem Sokołowskim, designerem, jednym z najbardziej znanych na świecie polskich projektantów luksusowych aut.


Redakcja: Jak to się stało, że młody projektant z Polski znalazł się w czołówce stylistów, odpowiedzialnych za zaprojektowanie superauta Spada Codatronca?

Wojciech Sokołowski: Kilka lat temu wysłałem projekt na międzynarodowy konkurs. Praca została zauważona i dzięki temu zaproszono mnie do Turynu, gdzie miałem możliwość studiowania w Instituto Europeo di Design Torino. Zaraz po ukończeniu szkoły zacząłem pracować ze Spadą. Trwało to cztery lata, ale nasze drogi się rozeszły i w ubiegłym roku wyjechałem do Londynu, gdzie zacząłem pracować z moją siostrą. Obecnie mamy własną firmę projektową, zajmującą się dizajnem z wykorzystaniem nowych technologii i ekologicznych materiałów. Do projektowania podchodzimy odpowiedzianie. Współpracujemy również z grupą europejskich i światowych naukowców, m.in. z Polskiej Akademii Nauk, którzy tworzą dla nas nowe materiały.

Skąd ta radykalna zmiana?

Podjąłem pewną decyzję dotyczącą mojego życia, co nie oznacza, że  w ogóle przestałem zajmować się projektowaniem samochodów. Opracowujemy teraz koncepcję nowego samochodu ekologicznego. Jednocześnie przygotowuję się do doktoratu na Royal College of Art w Londynie z projektowania samochodów. Chcę tworzyć świadomie, ponieważ biznes i ekologia często nie idą w parze. Nie zawsze tam, gdzie są pieniądze musi zaistnieć coś pozytywnego. Przyznaję, że decyzja o wyjeździe z Włoch była ciężka, ale do pewnych rzeczy się dojrzewa. Teraz czuję się wolny i nie robię już tego, co, patrząc z perspektywy czasu, nie miało dla mnie większej przyszłości.

Czy przez ekologię chciał Pan się odciąć od przeszłości?

Skąd, to było bardzo fajne! Cieszę się, że mogłem przeżyć kilka świetnych lat z naprawdę ciekawymi ludźmi. W pewnym momencie jednak człowiek budzi się rano i zadaje sobie pytanie, czy chce tak funkcjonować do końca życia. Tworzyć rzeczy, które będą produkowane wyłącznie po to, aby zarobić pieniądze i aby nieliczni ludzie zaspokajali swoją żądzę posiadania. Myślę, że przyszłością projektowania są nowe technologie i materiały, jak najmniej toksyczne dla środowiska, nad którymi będziemy mieli kontrolę. Trzeba patrzeć na tzw. after life produktu. Lepiej nic nie projektować, niż działać na szkodę przyrody i przyszłych pokoleń. Rynek jest nasycony zbędnymi rzeczami. Jeśli nic się nie zmieni, już wkrótce zaczną nas zasypywać śmieci. Stąd moja świadoma decyzja zwrócenia się ku rozwiązaniom przyjaznym dla środowiska.

 

Jakie projekty realizuje Pan obecnie?

Mamy oczywiście wiele pomysłów. W tej chwili prowadzimy kilka projektów w kraju i za granicą. W zeszłym roku nawiązaliśmy współpracę z jednym z największych producentów autobusów w Europie. Chcemy stworzyć projekt ekologicznego pojazdu, zbudowanego również z materiałów ulegających biodegradacji.

Jak Pan sobie wyobraża taki ekologiczny pojazd?

Odpowiedź na pytanie, jak zrobić samochód, który będzie ekologiczny, jest niezmiernie trudna. Trafionym rozwiązaniem wydają się np. silniki elektryczne, które charakteryzują się wysoką sprawnością, dwa razy większą w porównaniu do silnika spalinowego. Ale, jak do tej pory, nierozwiązana pozostała kwestia baterii, które są toksyczne dla środowiska. Trzeba zastanowić się nad ich recyklingiem i przedłużaniem żywotności. Chyba najlepszym autem byłby samochód podobny do tego, którym poruszali się Flinstonowie, ale nie sądzę, aby ktoś zdecydował się na takie rozwiązanie (śmiech).

Pozostaje jeszcze kwestia „tankowania”. Gniazdko nie jest chyba najlepszym pomysłem.

Są już projekty portów indukcyjnych – miejsc, gdzie kierowca mógłby naładować baterię. W rozwiązaniu tym nie potrzebujemy żadnych kabli, co jest jego ogromną zaletą.

Jakie to uczucie zobaczyć na ulicy samochód, który się stworzyło?

Bardzo fajne, mam do niego sentyment. Wiem, że to auto jest wynikiem pracy zespołu ludzi, ich koncepcji, pomysłów. Ale takie projekty rzadko spotyka się na ulicy. Najczęściej można je ujrzeć w magazynie motoryzacyjnym. Obecnie bardziej mnie cieszy jednak projektowanie rzeczy, które wnoszą więcej wartości do naszego życia. Mamy ten komfort, że to my wybieramy klientów, a nie klient nas. Rynek został zdominowany przez tych, którzy chcą wszystko tworzyć jak najmniejszym kosztem. Nieważne, jak i gdzie. Ważne, aby w miarę to wyglądało. Nie widzę siebie w takiej roli.

O czym marzył w dzieciństwie, a co chciałby osiągnąć znany i ceniony Wojciech Sokołowski?

Chciałem być pilotem, projektować samoloty i samochody. Zawsze byłem „gotowy do lotu”, otwarty na wyzwania. Chciałbym żyć zgodnie z przekonaniami, spełniać swoje marzenia, realizować się.

Miał Pan przyjemność usiąść za kierownicą Spady?

Wrażenia z jazdy są niesamowite! To jest po prostu fenomenalne auto. Absolutny pocisk na drodze.

Czym Pan jeździ na co dzień?

Po Londynie Hondą Accord z 2008 r. i metrem. Poza tym uwielbiam chodzić.

Jako współautor Spady powinien Pan dostać jeden egzemplarz...

Obawiam się, że nie byłoby mnie stać na opony i ubezpieczenie... (śmiech).

Dziękuję za rozmowę.

Wojciech Sokołowski, jeden z najmłodszych polskich projektantów luksusowych aut. W ostatniej klasie liceum wysłał swój projekt na międzynarodowy konkurs „Stile Italiano Giovani 2002”. W niedługim czasie otrzymał stypendium na wydziale projektowania IED w Turynie. Szkołę ukończył pracą dyplomową wykonaną dla Ferrari, która zdobyła uznanie w Pininfarinie. Po obronie, Ercole Spada, ikona włoskiego projektowania i twórca projektów aut m.in. dla takich marek, jak Aston Martin, Alfa Romeo, Lamborghini, zaproponował mu dołączenie do swojego zespołu. W wyniku współpracy powstało sportowe auto Spada Codatronca. Maszyna rozpędza się do setki w 3,2 sekundy i kosztuje ponad 300 tysięcy euro.




Autor: Wojciech Buszko, fot. archiwum Wojciecha Sokołowskiego