DESIGN

STRONA GŁÓWNA  /  DESIGN  /  NAZWISKO Z MARKĄ  /  Pani Jurek z wąsami str. 1

Pani Jurek z wąsami

Pani Jurek z wąsami

Fot. Pani Jurek, Barbara Kaja Kaniewska, Joanna Bylicka


Najbardziej absorbuje ją światło, dlatego w dorobku ma najwięcej świetlnych instalacji. Poza projektowaniem Pani Jurek udziela się w stowarzyszeniu „Z siedzibą w Warszawie”, które założyła ze swoją przyjaciółką Edytą Ołdak, by realizować projekty społeczne i działać w przestrzeni miasta.


To nie mainstream

Jej projekty stale goszczą na zagranicznych portalach oraz blogach o designie. Projektantka wyznaje, że nie sama odpowiada za promocję swoich prac. To zasługa Moniki Osinkowskiej, partnerki w biznesie Pani Jurek. Jest też testerem i pierwszym krytykiem wielu koncepcji oraz prototypów.
Mimo sukcesu w mediach, Pani Jurek swoją markę postrzega jako markę niszową, adresowaną do osób, które doceniają koncept oraz dobrej jakości rzemiosło. Dlatego niezbyt pewnie postrzega swoje projekty w produkcji seryjnej. Choć nie mówi „nie”.
– Rzeczy tworzone ręcznie są bardziej doceniane przez klientów niż produkty wytwarzane seryjnie – podkreśla.
Przyznaje jednak, że są takie projekty, których nie da się stworzyć bez użycia zaawansowanej technologii lub tylko w małej ilości. A to już są poważne przedsięwzięcia – inwestycje, kompromisy itp. Może to wszystko jeszcze przed nią?

Znak firmowy? Żart

Pani Jurek jest otwarta, pracowita, pełna pomysłów i energii. Tworzy rzeczy, które nakłaniają użytkownika do użycia wyobraźni. Wymuszają interakcję. Ich powszechnie pojmowana praktyczność nie jest dla projektantki głównym celem. Dostrzega w przedmiotach znacznie więcej, ponad ich stereotypowe przeznaczenie i przetwarza je tak, aby prowokowały użytkowników do działania. W wymyślone przez nią rzeczy ich posiadacze powinni ingerować. Wprawiać je w ruch – dopełniać, wypełniać, przestawiać, plątać... Tworzenie przedmiotów Panią Jurek po prostu bawi i zaspokaja naturalną potrzebę akcji, ruchu, zmiany. Do swoich prac podchodzi z dowcipem i dystansem. Bo, jak twierdzi, rzeczy to tylko rzeczy. Nie ma powodu, by je gloryfikować. Choć zdaje sobie sprawę z ich istotnej roli w kulturze, to stara się nie brać ich na serio. Jednocześnie przywiązuje ogromną wagę do jakości. Bowiem jeśli przedmioty mają być wielofunkcyjne, muszą być po wielokroć trwałe. Niejednoznaczność to jest właśnie to, co Panią Jurek pociąga najbardziej. A żart jest znakiem firmowym jej marki. Wizerunkowym symbolem stały się więc wąsy. Taki jest jej logotyp i taki symbol zdobi jej publiczne portrety. To żart, który zdradza jej dystans zarówno do siebie, jak i do rzeczy, które tworzy.
– Staram się, by ten znak też nie był statyczny. Nie tylko występuje w roli wąsów, ale też miewa inne zastosowania. Raz przybiera formę skrzydeł, a innym razem trójgraniastego kapelusza Napoleona – zaznacza projektantka. – Pozostałam Panią Jurek, bo to było oczywiste. To zawołanie do mnie przylgnęło. Tak przez lata nazywano mnie, czy to w urzędach, czy w innych oficjalnych okolicznościach, co mnie zresztą bardzo bawiło. Ale za mianem Pani Jurek, oprócz żartu, kryje się też pewna androgeniczność, którą – przyznam – bardzo lubię. Uważam, że posiadam nieco męskich cech, przydających mi się w pracy i w życiu.
To ona w domu jest złotą rączką. To ona przynosi rzeczy z lamusa i przerabia, przywracając je do życia, niekoniecznie w funkcji dotychczasowej.

Mama Jurek

Już w dzieciństwie Pani Jurek przejawiała skłonność do majsterkowania i transformowania przedmiotów użytkowych według własnych szalonych koncepcji. Jak wspomina, zawsze radowały ją prezenty niedziewczyńskie. Z wypiekami na twarzy czekała na komplet śrubokrętów czy na inny zestaw małego majsterkowicza. Ta dziecięca frajda związana z wymyślaniem przedmiotów jest cechą jej pracy do dziś. Co więcej, to właśnie owo patrzenie na rzeczy oczami dziecka, pozwoliło jej stworzyć projekt pod nazwą Wzorcowa mama, czyli obrus haftowany na lewą stronę. Wyhaftowane na nim obiekty dziecko może oglądać siedząc pod stołem. Ale to dzieło jest także dla dorosłych. Pani Jurek umieściła na nim rozpoznawalne przedmioty, zaprojektowane przez wybitne postaci świata designu. Bycie mamą pozwoliło jej na nowo odkryć w sobie wewnętrzne dziecko. Uważa, że każdy przedmiot dla dorosłych musi mieć w sobie coś ze świata i estetyki dziecięcej. Tak samo przedmioty dla dzieci powinny być tworzone z odpowiedzialnością dorosłego.

Pochwała rzeczy

– Szukam inspiracji w zadziwiających miejscach, zwykle w tych, do których mam sentyment, pewien irracjonalny pociąg. Tak było z pomysłem na kolekcję żyrandoli „Maria SC”. Powstała z połączenia fascynacji szkłem laboratoryjnym i potrzeby stworzenia przedmiotu, który za każdym razem może wyglądać inaczej i mieć inne przeznaczenie – wyjaśnia Pani Jurek.
Stworzyła lampę, która może zmieniać się w zależności od pory roku, nastroju albo kaprysu jej właściciela. Projektantka podkreśla, że zaskoczyło ją duże zainteresowanie żyrandolem na rynku. Rzecz miała być prezentacją konceptu, a odniosła sukces komercyjny.
Wśród swoich idoli projektantka częściej wskazuje artystów niż projektantów. Z podziwem patrzy na przykład na dzieła Marcela Duchampa, w których odnajduje tak jej bliskiego ducha wrażliwej ironii.
– Fascynuje mnie jego myślenie o przedmiocie. Pociąga mnie symboliczne znaczenie użytej materii u Josepha Beuysa czy też konceptualne podejście Josepha Kosutha. To daje do myślenia, a nie tylko do patrzenia – wyjaśnia Pani Jurek.
Fascynację sztuką konceptualną projektantka przekłada na sposób postrzegania przedmiotu. Ale unika powielania wzorów. Woli obserwować świat z bliska i daleka, ten namacalny, dotykalny. To ją inspiruje. Dostarczają jej pomysłów: obraz, lektura, dźwięk, byle słowo, idea. Zarówno rzeczy ważne jak błahe. Czego nowego możemy się spodziewać po Pani Jurek? Na pewno kolejnych projektów związanych z oświetleniem, ale nie tylko. Z fascynacji właściwościami porcelany bone chine’a powstaje projekt przedmiotów na stół.
– Chciałabym podejść przewrotnie do idei tak modnego dziś „food design” – wyznaje designerka.




Autor: Ewa Sosnowska