DESIGN
Rozmowa z Erwanem Bouroullec
Fot. Ola Rindal
– Nie jesteśmy artystami, ani rzemieślnikami. Nasza praca odnosi się do przedmiotów, które są produkowane i są funkcjonalne – mówi znany designer Erwan Bouroullec.
Erwan Bouroullec (ur. w 1976 r.) projektuje razem ze swoim bratem Ronanem (ur. w 1971 r.) od 1997 r. Ich pierwsza praca, Cuisine Désintégrée, wystawiona na paryskim Salon du Meuble, została zauważona przez Giulio Cappelliniego. W 2000 r. Issey Miyake poprosił Bouroulleców o zaaranżowanie wnętrza prezentującego kolekcję ubrań A-Poc. Dwa lata później, od projektu systemowego wyposażenia biura Joyn, rozpoczęła się współpraca braci ze szwajcarską firmą Vitra. Francuzi mają w swoim portfolio całą gamę projektów przedmiotów użytkowych – od kolekcji zastawy stołowej dla marki Alessi, przez kompleksowe wyposażenie łazienki dla Axor Hansgrohe, po dekoracyjne Clouds dla duńskiej firmy Kvadrat – oraz imponującą listę klientów. Oprócz wymienionych wcześniej marek, warto wspomnieć ich prace dla Kartell, Ligne Roset, Flos, Mattiazzi. Wyróżniano ich wielokrotnie, m.in. otrzymali nagrodę „Nowego Projektanta” nowojorskiego International Contemporary Furniture Fair (1999), nagrodę „Danish Design Award” (2010), zostali designerami roku 2002 na Salon du Meuble w Paryżu. Uznanie międzynarodowych jury zdobyło też wiele ich projektów. Wystawy Bouroulleców goszczą w galeriach i muzeach. Ich prace włączyły do swoich kolekcji m.in.: Museum of Modern Art w Nowym Jorku oraz Musée National d’Art Moderne – Centre Pompidou w Paryżu.
Redakcja: Sztuka, kreowanie, wzornictwo – te określenia łączą się z pojęciem indywidualizmu. Czy trudno projektować w duecie? Czy dochodzi w rodzinie Bouroullec do sprzeczek? Które z części projektu są Erwana, a które bardziej należą do Ronana?
Erwan Bouroullec: Współpraca przy projektowaniu to dla mnie naturalna kwestia, którą cały czas praktykujemy w naszym studiu. We wzornictwie tkwi idea dialogu, będąca fundamentem pracy. I jest to zarówno dialog między projektantami, między mną a Ronanem, a także między nami a producentem, jego możliwościami technicznymi, historią, mocnymi i słabymi stronami.
A więc braterska sielanka...
Praca łączy się z bardzo silnym zaangażowaniem. Projektowanie to niezwykle optymistyczne zajęcie, ale pojawiają się czasem trudne pytania, piętrzą się problemy. Dobre wzornictwo wymaga przecież dużego wysiłku. Tak więc dochodzi między nami do nieporozumień, a nawet do ostrych spięć. Ale zawsze wychodzi to na dobre projektowi, pozwala ocenić go nam obu jak najszczerzej... Nie mamy podziału funkcji w pracy, więc trudno ocenić, które cechy danego projektu są bardziej Ronana, a które bardziej moje. Jeden z nas może zajmować się ubieraniem przedmiotu w kształt, drugi ergonomią, a w następnym projekcie role zasadniczo się zmieniają. Po prostu wszystko robimy razem.
Obserwując niektóre projekty, Chaise Hole, North Tiles, Clouds, nie sposób pominąć kolorystykę. Pełne światła barwy wydają się tworzyć wyjątkową paletę Bouroulleców. Czy rzeczywiście kolory są dla was takie ważne?
To dziwne, że zawsze w wywiadach zadawane jest to pytanie... Tak naprawdę kolory pojawiają się dopiero w ostatniej fazie pracy nad projektem. Czasami, tak jak w projekcie Clouds dla marki Kvadrat, cały pomysł koncentruje się na modułowej strukturze. Dobór różnych barw poszczególnych części, które będą na siebie oddziaływać i przenikać się wzajemnie, wydaje się zadaniem ważnym i ciekawym, ale nigdy od koloru nie rozpoczynamy. Przychodzi on później, zazwyczaj po to, aby dodać przedmiotowi więcej przejrzystości. Staramy się także uzależniać dobór barw od kontekstu i materiału przedmiotu. Na przykład plastik. Dla tego materiału kolor jest niezmiernie ważny, ale jednocześnie trzeba z nim bardzo uważać. Jedna barwa potrafi wydłużyć „życie” plastikowego przedmiotu, sprawiając, że będzie nam się długo podobał, inna skróci je dramatycznie. Szczerze mówiąc, nie wiem, jaka jest definicja właściwego sposobu dobierania barw. Wiem tylko, że trzeba to robić niezwykle starannie.
W projektach Brick, Blossoming, Clouds powtarza się przetwarzany, geometryczny kształt ośmiokąta. Czy forma ta jest zupełnie przypadkowa? Czy możemy traktować kształt jako motyw przewodni we wzornictwie?
Widzę dwa wymiary tego problemu. Po pierwsze, przez kształt próbujemy w nowy sposób podejść do wzornictwa, pamiętając o tym, że forma ma ogromne znaczenie dla odbiorcy finalnego i niejako osadza przedmiot w ramach czasowych. Druga kwestia łączy się z funkcjonalnością i technologią produkcji. Niekiedy właśnie z tego wyrasta kształt projektowanego przedmiotu. W projekcie Clouds bardzo geometryczna forma niesymetrycznych ośmiokątów służy jako próba przedstawienia obiektu, który podlega zmianom. Jeśli składamy poszczególne moduły, tworzymy coraz bardziej skomplikowaną, nową geometrię. A forma ośmiokąta była potrzebna, aby to umożliwić. To funkcja przedmiotu. Tak więc projektant uzależniony jest od wielu czynników w kreowaniu kształtu: od funkcjonalności, technologii produkcji, komfortu, ergonomii, warunków przyszłego składowania i tak dalej. Nasza powinność to znaleźć najlepszy kształt, który odpowie na te wszystkie rygory. A niekiedy to same rygory podpowiadają nam kształt przedmiotu.
Wystawy prac braci Bouroullec goszczą w galeriach i muzeach. Ostatnio w Centre Pompidou w Metz. Czy wspólnie tworzycie dzieła sztuki czy funkcjonalne przedmioty codziennego użytku? A więc artyści, czy rzemieślnicy?
Jesteśmy designerami produktów. Lubimy tworzyć przedmioty, które zostaną wyprodukowane, niektóre w skali masowej, a inne w skromnej partii. Ale przedmioty te muszą być funkcjonalne, przydatne na co dzień. Artystyczne dodatki mogą jedynie „stymulować” odbiorcę. Dlatego niektóre z naszych projektów, cały czas mając w centrum uwagi użytkowość przedmiotu, niosą także zaskakującą odpowiedź-opakowanie na pytanie o funkcjonalność. Wtedy odbiorcy mogą pomyśleć: to sztuka, przecież jest frapująca. Ale to tylko stymulacja. Nie jesteśmy artystami, ani rzemieślnikami. Nasza praca odnosi się do przedmiotów, które są produkowane i funkcjonalne. Zajmujemy się wzornictwem takich przedmiotów.
Dzięki projektowi Cuisine Désintégrée z 1997 r., nazwisko Bouroullec zostało zauważone przez korporacje. Zaczęliście projektować dla marki Cappellini, później dla firm: Vitra, Alessi, Axor Hansgrohe, Magis, Kartell, Ligne Roset... Czy jest to jedyna droga do wzorniczego sukcesu?
Niekoniecznie. Tom Dixon nigdy nie zajmował się designem przedmiotów wdrażanych do masowej produkcji. Podobnie Hella Jongerius, w pierwszej części swej działalności ograniczała się do rysunkowych projektów dla małych firm. Ale dla mnie i Ronana to współpraca z korporacjami stała się naturalnym wyborem. I jesteśmy zadowoleni, że możemy pracować dla dużych firm. Oczywiście, nie chcemy robić tylko tego, czyli cały czas projektować tanie, masowe produkty. Ale z drugiej strony, nie byłbym szczęśliwy, zajmując się wyłącznie niszą limitowanej edycji.
Przeglądając fotografie z archiwum studia Bouroullec, można zobaczyć braci pochylających się z ołówkiem nad kartką papieru, składających model z kartonu albo fastrygujących kawałki materiału. Nigdy zaś przed monitorem komputera. Najnowsze technologie nie przydają się w pracy designera?
Jak do mnie zadzwoniłeś, właśnie ślęczałem przed monitorem. Robiłem skomplikowany, trójwymiarowy model projektu na komputerze. A więc, oczywiście, używamy programów komputerowych do tworzenia modeli. To chleb powszedni designera. Przykład: projekt Algues dla marki Vitra, wnętrzarska dekoracja w formie plastikowej siatki z roślinnym motywem. Skomplikowany wzór uzależniony był od pracy z programem graficznym. Tak samo było z projektem Vegetal Chair. Modele krzeseł zostały wyrzeźbione przez komputer.
Praca z grafiką trójwymiarową wymaga na pewno profesjonalnego przygotowania...
Nie chcę się chwalić, ale jesteśmy nieźli w tę grę, w modelowanie komputerowe. I do tego jesteśmy samoukami. Zaczęliśmy z Ronanem projektować jako bardzo młodzi ludzie, bez doświadczenia pracy w innym profesjonalnym studiu projektowym. Nasz zespół to również młodzież, tuż po studiach. Nie możemy więc powiedzieć, że jesteśmy specjalistami w dziedzinie modelowania komputerowego. Raczej codziennie się uczymy. W tym procesie nauki możemy jednak wyłowić indywidualne pomysły i dzięki temu wygenerować interesujące rezultaty. W naszym studiu z radością analizujemy projekty z różnych stron, a więc nie tylko komputerowe modele, ale też rysunki, karton i szycie. Próbujemy wszystkiego po trochu. Bez perfekcjonizmu, co – jak wspomniałem wcześniej – wcale nie przeszkadza. Przeciwnie, może przynieść bardzo oryginalne rozwiązania.
Stereotypy głoszą dwie sprzeczne opinie na temat francuskiego wzornictwa. Jedna mówi, że ma być ono lekkie, transparentne, oparte na prostych liniach. Druga za francuskie uznaje wzornictwo dekoracyjne, skomplikowane, o kobiecych kształtach. Czy Erwan Bouroullec podpisałby się pod którąś z tych wizji stylu projektowania?
W ogóle nie chciałbym mówić o stylu. Koncentrujemy się na konkretnym projekcie, który wynika ze ścierania się różnych pomysłów. Pytanie o styl francuski nie jest więc, moim zdaniem, uzasadnionym pytaniem. Poza tym czuję się bardziej związany z Jasperem Morrisonem czy Konstantinem Grcicem, niż z jakimkolwiek designerem francuskim, oprócz oczywiście Ronana. Ciągle jesteśmy w trasie, pracujemy za granicą. Może lepiej byłoby widać różnice, gdybyśmy porównywali wzornictwo europejskie i reszty świata. Ale jakoś nie widzimy tych narodowych różnic: designer z Anglii, Włoch czy Polski. Dla nas jest to drugorzędne.
Czy poza pracą znajdujecie czas na jakieś inne zajęcia?
Uwielbiam czytać książki. Mam małą córeczkę, dwuletnią, która także pokazuje mi, że liczą się w życiu inne rzeczy niż praca. Mieszkając w Paryżu, nie mogę, niestety, tak po prostu wybrać się na plażę, jest za daleko. Korzystam więc z uroków życia miejskiego. Chodzę do kina, do teatru...
Jakie będzie następne dzieło braci Bouroullec?
Chcemy rozwinąć projekty, powstające we współpracy z firmą Vitra. Będzie to bardziej dodanie kolejnych wzorów, kontynuacja elementów, które dla nich robimy od ośmiu lat, niż jakiś kompletnie nowy projekt. Ta nowa praca ma podkreślić nasze partnerstwo z marką ze Szwajcarii.
Autor: Karol Usakiewicz