INWESTYCJE
Pałac Nowy Dwór
Fot. Tomasz Markowski
Właścicielka pałacu Nowy Dwór w Kowarach, Małgorzata Pernak de Gast zakochała się w nim od pierwszego wejrzenia. Było w nim coś magicznego, choć wymagał dużo czasu i pieniędzy, aby odzyskać świetność.
Wakacyjny wyjazd w Karkonosze miał być dla małgorzaty Pernak de Gast zwykłym urlopem. Okazał się jednak punktem zwrotnym w jej życiu. Podczas niego odnalazła swoje miejsce na ziemi i skarb, który z dnia na dzień staje się coraz droższy.
Sentymentalna podróż
Karkonosze od zawsze kojarzyły się jej ze Szklarską Porębą, gdzie beztrosko spędzała wakacje w dzieciństwie. O tych tajemniczych górach nie zapomniała nawet wtedy, gdy przeprowadziła się do Holandii, w której rozwijała karierę jako lekarz i naukowiec. W sentymentalny region na południu Polski wracała regularnie, zawsze z ukochaną siostrą Teresą.
— Wielokrotne pobyty w szwajcarskich czy austriackich Alpach utwierdziły mnie w przekonaniu, że polskie góry, gdzie z każdym można życzliwie porozmawiać albo zjeść doskonałą, pachnącą czosnkiem kiełbasę, mają swój niepowtarzalny klimat — mówi Małgorzata Pernak de Gast.
W trakcie jednej z wędrówek po góralskich wsiach uwagę pani Małgorzaty przykuł śliczny, drewniany domek. Postanowiła go kupić. W dniu finalizacji transakcji okazało się jednak, że ktoś ją uprzedził. Ta niefortunna sytuacja uświadomiła jej ogromne pragnienie – pragnienie powrotu w Karkonosze. Tym razem na stałe.
W poszukiwaniu...
Kolejne dni pamiętnych wakacji upłynęły pani Małgorzacie i jej siostrze na oglądaniu nieruchomości wystawionych na sprzedaż, od tych położonych w Świeradowie, po domy w Karpaczu i Kowarach. W tym ostatnim miasteczku marzenia inwestorki znalazły spełnienie.
— Kiedy zobaczyłam pałac Nowy Dwór zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia. Szybko wyjechałam do Holandii, aby porozmawiać z mężem. Pamiętam, jak przekonywałam go: w tym pałacu jest coś magicznego, musimy go mieć. Na początku był trochę przerażony pomysłem, ale kiedy zobaczył nieruchomość, zapałał do niej równie ciepłym uczuciem — mówi inwestorka.
Książęca miłość
Zanim małżeństwo de Gast odnalazło wymarzony pałac, zarządzała nim rodzina Schaffgotschów. Odebrany został im w trakcie wojny 30-letniej w XVII w., przechodząc w ręce czeskiego hrabiego Procopa Czernin von Chudenitz. Gdy Śląsk został podbity przez króla Fryderyka II Pruskiego, także i majątek znalazł się w jego posiadaniu. Król jednak wspaniałomyślnie przekazał go miastu Kowary.
Kłopoty finansowe skłoniły włodarzy miasta do sprzedaży nieruchomości rodzinie von Kopisch, która w połowie XIX w. odstąpiła ją księciu Heinrichowi von Reuss – Schleiz – Kösterlitz. W ten sposób na kartach historii Nowego Dworu pojawiła się znana arystokratyczna rodzina. Pod koniec XIX w. historię pałacu zaczęła tworzyć młodziutka księżniczka Feodora von Sachsen-Meiningen, wnuczka cesarza Niemiec Fryderyka III Wilhelma oraz prawnuczka królowej brytyjskiej Wiktorii.
Tę piękną i dobrą kobietę niezwykle ciężko doświadczyła porfiria, uniemożliwiająca urodzenie księciu Heinrichowi potomka. Bezdzietność wzbudziła we wrażliwej Feodorze pragnienie niesienia pomocy, które realizowała w zorganizowanym w pałacu szpitalu. Po śmierci ukochanego męża w 1939 r., księżna samotnie przeżyła zawieruchę wojenną w Nowym Dworze. O tym, jak trudny był to czas, świadczą jej dwie próby samobójcze. Za trzecim razem, 26 sierpnia 1945 r. nie zdołano jej odratować. Śmierć Feodory oznaczała dla zabytku początek trudnego okresu Polski Ludowej.
Leczenie ran historii
Zanim budynek zasłużył na miano pałacu, pani Małgorzacie, jak na lekarza przystało, musiała zmierzyć się z trudem reanimacji jego dawnej świetności.
— W chwili zakupu zamek był postkomunistyczną budowlą, która w okresie PRL służyła za ośrodek wypoczynkowy pracowników Instytutu Energetyki Jądrowej. W ogóle nie przypominał siedziby książąt. W miejscu, gdzie urządziliśmy salon, na betonowej podłodze stał stół pingpongowy. Znaczna część wnętrz pełniła natomiast funkcję magazynów — opowiada inwestorka.
Nowi właściciele nieruchomości mieli do nadrobienia zaległości remontowe nie tylko z czasów realnego socjalizmu. W miarę odkrywania jej technicznych sekretów okazało się, że ostatnia naprawa dachu miała miejsce na początku XIX w. Podczas zabiegów renowacyjnych państwo de Gast za wszelką cenę starali się zachować pierwotne rozwiązania architektoniczne, np. bardzo niskie przejścia między pomieszczeniami. Mimo że taka konstrukcja była koszmarnie niewygodna – mężowi inwestorki nie raz zdarzało się uderzać głową w sklepienie – obydwoje są bardzo dumni z tego, że udało się ocalić formę z czasów książęcych.
Anielskie podpowiedzi
W odtwarzaniu świetności Nowego Dworu, oprócz silnej determinacji, uporu i ogromnego kapitału inwestorów, nieoceniona okazała się pomoc jeleniogórskiego konserwatora zabytków, mgr Wojciecha Kopałczyńskiego. Widząc zaangażowanie nowych właścicieli, postanowił ich wesprzeć swym największym bogactwem, czyli wiedzą.
— Pan konserwator był naszym duchowym patronem i aniołem stróżem przedsięwzięcia. Dostarczał fachowej literatury i wszelkich informacji na temat zabytku, bez których przywrócenie zamkowi dawnego wyglądu byłoby niemożliwe. Do tej pory mamy w nim ostoję i doradcę w sprawach związanych z naszą posiadłością — przyznaje pani Małgorzata.
Istotną rolę w odwzorowywaniu dawnego wystroju wnętrz odegrał też Krzysztof Sawicki, dawny redaktor Kuriera Kowarskiego, a prywatnie – wielki miłośnik księżniczki Feodory, ostatniej prywatnej właścicielki pałacu. Udostępnił inwestorom pamiątki po księżnej, które okazały się nieocenioną skarbnicą wiedzy. Stały się one także swoistym przewodnikiem po sklepach z antykami i pchlich targach, w których pani Małgorzata z siostrą Teresą poszukiwały oryginalnych mebli i dekoracji.
— Dzięki tym zdjęciom dowiedzieliśmy się m.in. jak wyglądała sypialnia księżnej — zdradza pani doktor. — Odtworzenie wiernego umeblowania było niemożliwe, ale udało nam się urządzić pokoje w stylu książęcym.
Pod urokiem sekretów
Szlachetny charakter wnętrz kształtują nie tylko zdobiące je przedmioty, ale i woalka bogatej historii. Historii, która rodziła się od 1384 r., czyli od momentu wzniesienia pałacu, po dzień dzisiejszy, i czaruje państwa de Gast każdego dnia.
— Spacerując po pokojach, rozmyślam o tajemnicach, jakie skrywają. Zastanawiam się, gdzie dokładnie przyszedł na świat książę Heinrich i jego rodzeństwo. Wyobrażam sobie poszczególnych członków rodzin królewskich. Często, kiedy odpoczywamy z mężem w jakimś wnętrzu, uciekamy w świat refleksji na temat przeszłości pałacu — wyjawia inwestorka.
Zadumie szczególnie służy niewielka sypialnia Feodory, zwana przez męża pani Małgorzaty świątynią medytacji.
— Zastanawiałam się, dlaczego księżna wybrała na swój pokój tak niewielkie pomieszczenie. Kiedy wyszłam na sypialniany taras, poznałam odpowiedź. Ukazał się mi piękny widok na Karkonosze. Myślę, że Feodora wychodziła na taras i odrywała się myślami od zagrożenia, jakie stanowiły nacierające wojska radzieckie. Ukochała to miejsce tak bardzo, że nie chciała go opuścić i zamieszkać w Londynie, chociaż królowa Wiktoria dwukrotnie namawiała ją do przyjazdu — opowiada lekarka.
Odkrywanie przeszłości pałacu stało się też pasją małżonka pani Małgorzaty. Zwłaszcza że oprócz zagadek z czasów rodziny von Reuss, budynek skrywa tajemnice współczesności. Jak zdradza inwestorka, w jednym z pokoi przetrzymywany był I sekretarz KC PZPR, Władysław Gomułka.
Czas płynie, a on trwa
Respekt państwa de Gast wzbudza nie tylko bogata historia budynku, ale też jego nadzwyczaj solidna konstrukcja. Niebezpieczne nawałnice, burze i huragany regularnie nawiedzające Dolny Śląsk, łamią drzewa i uszkadzają domy, wyrządzając mieszkańcom Kowar dotkliwe szkody. Pałac Nowy Dwór stoi dumny i niewzruszony.
Dla pani Małgorzaty jest miejscem szczególnym pod wieloma względami, jeden z nich jest jednak najistotniejszy:
— Zamek zawsze będzie kojarzył mi się z moją ukochaną siostrą, która zainicjowała urlop w Karkonoszach, przekonała mnie do posiadłości i wspierała przy jego renowacji. Dziś, niestety, nie ma już jej wśród nas — wyznaje pani Małgorzata. — Budynek trwa przez wieki, a człowiek jest na świecie tylko chwilę. To smutne. Dzięki temu że Tereska włączyła się w historię pałacu, pamięć o niej nie przeminie.
Autor: Urszula Grynczel-Aronowicz, fot. Tomasz Markowski