INWESTYCJE

STRONA GŁÓWNA  /  INWESTYCJE  /  NIERUCHOMOŚCI  /  Renesans, filmy i czarny koń str. 1

Renesans, filmy i czarny koń

Renesans, filmy i czarny koń

Fot. Tomasz Markowski


Ten widok był impulsem. Postanowili, że właśnie ta willa stanie się nową siedzibą ich firmy. Niezwykła architektura w stylu włoskiego neorenesansu i niezwykłe przedsiębiorstwo, w którym rodzą się filmy, stworzyły idealną parę. Brakowało jeszcze tylko niezwykłej aranżacji wnętrz. Zadbała o nią architektka, Urszula Sworczuk.


– Tę willę trzeba odkryć, bo ukrywa się, miga tylko gdzieś między brzydkimi budynkami w okolicy. Od razu ujęła ona właścicieli i opowieść o tym, że wydała się im słoneczna w pochmurny dzień, jest prawdziwa – zapewnia projektantka.

scenariusz: Czarny Koń

Wydawałoby się, że wystrój wnętrz biurowych nie należy do zadań szczególnie wdzięcznych ani niezwykłych – tu strefa wejściowa, tam sala konferencyjna, recepcja, pokoje pracy... W przypadku warszawskiej willi było jednak inaczej. Pani Urszula musiała wziąć pod uwagę specyfikę branży filmowej i samej firmy, której pracownicy i właściciele pozostają ze sobą w bliskich relacjach.
– To nie było zwykłe wydzielanie pomieszczeń pod względem funkcjonalnym – mówi architektka. – Musiałam dopasować wnętrza do gustów i przyzwyczajeń osób, które będą je zajmować. Już na samym początku było ciekawie. Przedstawiłam swoje propozycje na aranżację wnętrz willi: dwie dość tradycyjne, ale trzecia była prawdziwym czarnym koniem...

mistrz oświetlenia: Żarówka Inwestora

A wszystko zaczęło się od... tradycyjnych żarówek.
– Dowiedziałam się, że właściciel je uwielbia – wspomina pani Urszula. – Opowiedział mi, jak to odkrył te o nominale 15 V. W starej siedzibie ciągle się nimi zajmował, zmieniał, wykręcał i wkręcał. Pomyślałam: dlaczego nie zaprosić żarówek do wnętrz i uczynić je jednymi z najbardziej charakterystycznych aspektów aranżacji?
Żarówki podpowiedziały styl industrialny, zabytkowa bryła budynku – renesans. Taka była właśnie trzecia wersja projektu, czarny koń, który najbardziej przypadł do gustu inwestorom. I wszyscy zabrali się do pracy, aby nową siedzibę firmy przebrać w przemysłowo-neorenesansowe szaty. Najbardziej, oprócz samej projektantki, zaangażowali się właściciele.

w rolach głównych: Właściciele Firmy

Role zostały podzielone. Jak opowiada pani Urszula właściciel skupił się na zadaniach bardziej technicznych.
– Sam nadzorował splatanie fioletowych kabli do swoich ulubionych żarówek, wyszukał odpowiednie klamki do drzwi – wymienia projektantka. – Bardzo się tymi klamkami przejął, ale w końcu odnalazł takie, które najbardziej pasowały do wnętrz nowej siedziby. Podobnie było z zamknięciami oryginalnych, odrestaurowanych okien. Inwestor wymyślił, że najlepsze będą – w ramach przemysłowego klimatu – takie techniczne zamknięcia, przypominające zasadą działania stary sposób na haczyki, ale w nowoczesnej formie i materiale. Jego żona zajmowała się zaś bardziej kwestiami estetycznymi i organizacyjnymi. Razem poszukiwałyśmy mebli i dodatków, które znalazły później swoje miejsce w willi. Pomagała mi także w rozszyfrowaniu wzajemnych relacji w firmie i odbiciu ich w przestrzeni.
Architektka zaznacza, że czuła się wyróżniona, że przy projekcie mogła pracować z tak otwartymi ludźmi. A to, że jej pomysły i idee inwestorów splotły się w spójny i oryginalny projekt, określa mianem marzenia każdego projektanta.

casting: Industrialny Neorenesans

Pani Urszula zdradza nam ideę, która stanowiła leitmotiv aranżacyjny, zarazem akcentując to, że nie była ona wyłączną autorką pomysłu na wystrój wnętrz willi. Nazywa siebie współtwórczynią projektu, zamykającą w formy koncepcje właścicieli, a estetykę, którą wspólnie z nimi wykreowała – industrialnym neorenesansem.
– Chcieliśmy zmienić przestrzeń tak, aby miała ona charakter przemysłowy, ale osłodzony renesansem. Jednym z pomysłów na takie połączenie były poprzerywane sztukaterie, tak w formie żartu, zabawy. Pragnęliśmy jedynie cytować historię, a nie udawać, że dokładnie odtwarzamy wystrój, który panował we wnętrzach kiedyś – zastrzega projektantka.

rekwizyty: Klaps Filmowy

Urszula Sworczuk podkreśla, że mimo specyfiki firmy, ani ona ani właściciele nie chcieli przeładować wnętrz odniesieniami filmowymi. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że pracujący w willi ludzie i tak przyniosą kojarzące się z branżą rekwizyty do jej wnętrz.
– Związki z filmem rozmyślnie nie zostały w projekcie zbytnio wytłuszczone – mówi projektantka. – Umieściliśmy tę płaszczyznę na poziomie detali. Wiedziałam, że pracujące tu osoby będą chciały dostosować przestrzeń do siebie i wypełnić pokoje swoimi pamiątkami. Każdy ma przecież swój ulubiony plakat, jakiś rekwizyt z planu, który umieści na biurku.
Elementów filmowych nie mogło jednak zupełnie zabraknąć. W pokoju recepcyjnym, który zdaniem pani Urszuli był pod względem funkcjonalnym najtrudniejszy do zaprojektowania, zamiast obrazów czy fotografii na ścianach, pojawiły się charakterystyczne klapsy. Kto wpadł na ten pomysł? Ten, który najlepiej wie, jak ma wyglądać film klatka po klatce – sam inwestor.




Autor: Karol Usakiewicz