OGRODY
Ogród w rytmie natury
Fot. Tomasz Markowski
W powłóczystych sukniach z winobluszczu, smagłe i dumne rozglądają się z rezerwą dookoła. Sosny niczym modelki natury kierują na siebie całą uwagę. Nic dziwnego, w końcu na zielonym dywanie występują w kreacjach od Lidii i Wojciecha Zabłockich.
Nie tylko kreacje, ale i całe otoczenie leśnego wybiegu to dzieło projektantów z Liwart. Zielony kobierzec, rozświetlona kolorami scenografia, wieczorna iluminacja. Słowem: każdy drobiazg to pieczołowicie przemyślany element gigantycznej układanki.
Stare i nowe
Pani Grażynie, właścicielce ogrodu w podwarszawskiej miejscowości, zależało na terenie pięknym, ale niewymagającym. Z uwagi na zajmującą pracę, pragnęła po ciężkim dniu zaszyć się w swojej zielonej enklawie i odpoczywać, ciesząc się bliskością natury. Zimą 2007 r. w biurze warszawskiej pracowni Liwart zrodził się projekt, który spodobał się inwestorce do tego stopnia, że już z pierwszymi wiosennymi promieniami słońca przeszedł w fazę realizacji. Trzeba było działać szybko. Pani Grażyna, rozczarowana działaniami poprzedniej firmy ogrodniczej, marzyła o doskonałej modernizacji ogrodu. I całkowicie zdała się na inwencję twórczą projektantów z Liwart.
– Ale zanim zaczęliśmy coś zmieniać, całość trzeba było naprawić – wspomina Lidia Zabłocka. – Na działce budowano właśnie dom, a organizacja terenu pełna była fatalnych błędów projektowych i realizacyjnych. Wystarczy wspomnieć tuje posadzone w ciemnych miejscach jako żywopłot lub drzewa i krzewy, które usadowione pod koronami sosen źle się tam czuły.
Kompozycja założenia, dobór roślin i układ nawierzchni, a także pojawiająca się na tyłach domu mała architektura ogrodowa, były uzależnione od obecnych na działce wiekowych sosen i charakteru powstającego właśnie budynku. Duże znaczenie miało też leśne usytuowanie działki. Realizacja planu rozpoczęła się od prac ziemnych oraz instalatorskich, w których uwzględniono kable do oświetlenia oraz nawodnienie terenu. Następnie zajęto się nawierzchnią i sadzeniem roślin. Dzieło zwieńczył wspaniały zielony trawnik. Aby utrzymanie ogrodu nie generowało znacznych kosztów, na czym szczególnie zależało pani Grażynie, lampy zostały podłączone do kilku różnych obwodów. Dzięki temu ich wieczorna poświata okrasza wybrane partie założenia. A w ukrytych przed światem zaułkach, do których dociera jedynie blask księżyca, słychać ciche poszeptywania, jakby ktoś komuś powierzał największe tajemnice.
Precyzyjny podział
Ogród miał być elegancki i widowiskowy, zwłaszcza pod względem kolorystycznym. Projektanci podzielili założenie na dwie główne części. Frontowa zyskała charakter reprezentacyjny, a swoją obecnością uświetniły ją rododendrony, cisy i klony palmowe.
– Szczególnie elegancko prezentuje się w tej strefie podjazd, wyłożony kostką o kolorze piaskowym. Ozdobiłam ją ciemnymi pasami, które nawiązują do kształtu rabat i niskich żywopłotów z bukszpanu – opowiada pani Lidia.
Ciemnozielone żywotniki stały się tłem dla karłowych różaneczników, zimozielonego barwinka i różowych tawułek Arendsa, które projektantka zamknęła w precyzyjnie skrojonych rabatach. Towarzyszy im klon Globosum o kulistej formie, komponujący się z równie okrągłymi bukszpanami, strzegącymi wejścia do domu. Marmurowe donice, w których zamieszkały kilkumetrowej wysokości „iglaki”, nieco przesłoniły ścianę garażu.
Swoboda na co dzień
W strefie rekreacyjnej nie mogło zabraknąć przestronnego trawnika, a także funkii, wijącego się cierpliwie bluszczu, pachnących hortensji, azalii i barwinków. Ściśle prywatna przestrzeń powstała z myślą o potrzebach domowników. W przeciwieństwie do uporządkowanej frontowej części ogrodu, strefa ta jest bardziej swobodna, klimatyczna, idealna, aby zaplanować sobie wieczór przy grillu. Na tyłach domu znalazły się dwa tarasy: śniadaniowy i wypoczynkowy przy basenie. Szczególnym upodobaniem właścicielka darzy taras śniadaniowy, z którego ma bezpośredni dostęp do wnętrza domu. Basen i jego otoczenie idealnie sprawdzają się podczas przyjacielskich spotkań, z czego lubi korzystać nastoletni syn inwestorki. A przemyślany dobór roślin, uwzględniający następstwo pór roku, sprawia przyjemność użytkownikom nie tylko w sezonie letnim.
– Starałam się wprowadzić do ogrodu płynne linie, dostosować go do otoczenia posesji. Przeważają w nim gatunki dobrze czujące się w leśnym, zacienionym miejscu – wyjaśnia Lidia Zabłocka. – Pewne rośliny na działce posadzono już wcześniej. W powstającym projekcie musiałam zatem uwzględnić ich istnienie. Zdecydowałam się na przeniesienie większości okazów w nowe miejsca, na czym zyskała kompozycja całego założenia.
Winobluszczem spowite
– Cieszę się, że nawiązałam tak owocną współpracę z inwestorką. Po tych wszystkich przejściach z poprzednią firmą zaufała mojej wizji, dzięki czemu udało nam się uratować to miejsce i stworzyć oryginalną, oszczędną w środkach i sprzyjającą wypoczynkowi enklawę – wyznaje projektantka.
Mimo iż ogród wymaga nielicznych prac pielęgnacyjnych, troska o jego wygląd jest niezbędna. Koszenie trawnika, przycinanie krzewów, usuwanie przekwitniętych kwiatostanów, wymagają stałej uwagi. Spacer w jego zaułkach to codzienna wyprawa do świątyni natury, tryskającej o różnych porach roku sobie tylko znaną mieszaniną kolorów. Dostrzeżemy wtedy niesamowitą symbiozę, w jakiej żyją poszczególne gatunki. Bluszcz pospolity ciemnozielonym wdziankiem otula pieczołowicie pnie starych sosen. To jedyne pnącze zimozielone, które chętnie wspina się na pnie drzew. Kolor szaty zmienia się jesienią, kiedy to towarzyszący mu winobluszcz pięciolistkowy zaczyna się przebarwiać.
W rytmie natury
Frontową część ogrodu zdobi nie tylko szpaler bukszpanów, których przedłużeniem stała się ścieżka wyłożona kostką w piaskowym kolorze (Libet). Kompozycja ta utworzyła idealne tło dla głównej ozdoby frontowej części domu – zegara słonecznego firmy Chronos. Zegar, niczym niewzruszony strażnik, metalowym ramieniem precyzyjnie wyznacza pory pracy i odpoczynku. Jego bezgłośne „tykanie” zastąpił szelest sosen, które raz po raz oddają się w ręce najlepszego stylisty w okolicy. Przeczesuje z uwagą ich potargane czupryny, wygładza zagięcia na błyszczących sukniach. Sprawia, że nikt nie przejdzie obok nich obojętnie… A mówią, że wiatr tylko w górach wpływa na nastrój.
Autor: Aneta Gawędzka-Paniczko, fot. Tomasz Markowski