STYL ŻYCIA
Azyl wilka morskiego
Fot. Monika Filipiuk-Obałek
Wojtek zawsze marzył o podróżach. Jego wolny duch rwał się w daleki świat, a osiadły tryb życia kojarzył mu się bardziej z więzieniem, niż bezpieczeństwem. Zawód marynarza zdawał się być spełnieniem tych pragnień.
Ocean był domem
Wojtek urodził się w Trójmieście, idealnym miejscu do tego, aby poczuć kuszącą moc morskiego żywiołu. Bliskość morza otwierała przed nim wiele możliwości, zwłaszcza że zew wolności wciąż popychał na szerokie wody. Mijały lata, dalekie wyprawy na długie miesiące wciągały go coraz bardziej. Szybko awansował i nie wyobrażał sobie innego życia. Ocean stał się jego domem. I pewnie taki stan rzeczy trwałby przez długie lata, gdyby nie złośliwy los. Podczas jednej z wypraw zdarzył się wypadek, który zmienił jego życie. W trakcie jednego z rejsów pod kołem podbiegunowym nierozważnie, zbyt długo przebywał na otwartym powietrzu bez ochronnych okularów i doznał porażenia nerwu wzrokowego, co spowodowało krótkotrwałą ślepotę. Sytuacja była dramatyczna, Wojtek musiał wrócić na ląd i poddać się leczeniu. Po wyjściu ze szpitala zaleceniem lekarzy było unikanie światła i przebywanie w zaciemnionych pomieszczeniach. Zresztą on sam nie pragnął niczego innego, jak zaszyć się w jakimś odizolowanym od bodźców świetlnych, zacisznym miejscu. Rekonwalescencja miała potrwać kilka miesięcy...
Apartament na zaciszu
Do tej pory Wojtek wynajmował mieszkanie w Gdyni, aby być jak najbliżej portu. Było ono dość jasne i bardzo małe, akurat „na przeczekanie” do kolejnego rejsu. Teraz zamiast rozglądać się za kolejnym, wynajętym lokum, po raz pierwszy pomyślał o czymś własnym. Akurat zdarzyło się, że deweloper wystawił na sprzedaż nowe apartamenty w niedużym bloku nieopodal ulicy, przy której mieszkał do tej pory. Zaciszna okolica i przystępna cena sprawiły, że podjął decyzję tego samego dnia.
Profesjonaliści w akcji
Dobrze wiedział, że gdy niedługo wróci na morze, nie będzie miał czasu na urządzanie domu. Szybko zdecydował się na pomoc architektów wnętrz. Dzięki przyjacielowi trafił do pracowni Lesinska Concept, której właścicielka pani Zuzanna Lesińska uwielbia zabawy kolorem i nietypowe wyzwania. Wojtek całkowicie zdał się na jej profesjonalizm, ale postawił jeden warunek: żadnych bieli i jasnego drewna! Tego miał pod dostatkiem na co dzień w swojej kajucie, gdzie dominują kremowe barwy i meble z drewna bukowego. Ponadto jego oczy wciąż odczuwały przyjemną ulgę w otoczeniu chłodnych i ciemnych barw.
Wspólnie z panią Zuzanną i jej wspólnikiem Erykiem Piskulskim postanowił zaaranżować apartament w szerokiej gamie różnych tonacji beży i szarości z ponadczasową czernią w macie i połysku. Projektanci bardzo dokładnie przemyśleli rozkład wnętrza, w którym wydzielona z przestrzeni dziennej kuchnia tworzy otwartą lub zamkniętą strefę. Można mieć do niej dostęp wprost z korytarza lub salonu, dowolnie oddzielając bądź otwierając ją, dzięki przesuwanym drzwiom z matowym szkłem w czarnych ramach. Cała powierzchnia zabudowy kuchennej jest jednolicie czarna, włącznie z okapem i kuchenką. Dzięki pewnym zabiegom architektonicznym oraz różnym opcjom korzystania z przestrzeni, całe wnętrze wizualnie zostało znacznie powiększone. Jedna ze ścian zewnętrznych bryły kuchni stała się regałem pełnym książek, które są jedną z pasji właściciela. Wiele z nich dotyczy tematyki morskiej, żeglugi, statków, ale nie tylko...
Szarość rządzi
W salonie królują szarości, a ich zestawienia – nie tylko poprzez zmieszanie odcieni, ale również zastosowanie wzorów i deseni – sprawiają wrażenie różnorodności. Pozwalają też na wprowadzenie dodatków, dla których stanowią doskonałe tło. Jednym z ciekawszych akcentów jest limonkowy stolik, zaprojektowany przez architektów. Ktoś, kto pierwszy raz odwiedza Wojtka i nie ma pojęcia o architekturze wnętrz, rozejrzawszy się wokół nie ma wątpliwości, że te kolorowe detale to nie przypadek. Już od progu wita nas inne autorskie dzieło pani Zuzanny Lesińskiej – abstrakcyjny, kolorowy mural, do którego nawiązuje z kolei olejny obraz w salonie. Obydwa projekty powstały specjalnie do tego wnętrza i stanowią spójny duet.
Jak u Alicji
Jedyna biel w tym mieszkaniu pojawia się w łazience. Kontrastowa, z połyskliwą powierzchnią czarnych płytek oraz kraciastą plecionką na podłodze i okładzinie wanny sprawia wrażenie, że łazienka jest o wiele większa. Zabawy formą bazujące na dwóch podstawowych barwach – raz odbijających, a gdzie indziej zlewających się powierzchniach – łapią nas w sidła optycznych złudzeń. Ta łazienka z pewnością mogłaby być inspiracją do stworzenia scenografii w spektaklu „Alicja w Krainie Czarów”, gdzie przedmioty zmieniają swe rozmiary, a przestrzeń wydaje się być poddana innym prawom, niż znana nam z codzienności fizyka.
Na dobranoc
Po fantazyjnych eksperymentach pora na prawdziwy relaks. Szarości i beże z salonu przenoszą się do sypialni, gdzie w dodatkach odnajdujemy kolory morskich głębin... System pracy marynarza składa się z długich rejsów, po których nieraz przychodzi mu spędzić kilka tygodni, a nawet miesięcy na lądzie. W sypialni Wojtek może zatęsknić za swoim „drugim” domem, a jednocześnie mieć kawałek „swojego” oceanu, który podobno po zejściu na ląd długo jeszcze szumi w uszach...
Autor: Monika Filipiuk-Obałek