STYL ŻYCIA

STRONA GŁÓWNA  /  STYL ŻYCIA  /  MÓWIĄ GWIAZDY  /  Kochaj albo rzuć str. 1

Kochaj albo rzuć

Kochaj albo rzuć

Fot. Selva


Philipp Selva jest prezydentem włoskiej firmy meblarskiej, założonej przez jego ojca, Josepha. Selva oferuje swoje kolekcje na całym świecie, w Polsce dysponuje siecią sprzedaży złożoną z ponad 20 salonów. „Nie chcemy tylko produkować mebli, ale tworzyć środowisko, w którym ludzie czują się szczęśliwi” – głosi hasło włoskiej marki.


Karol Usakiewicz: Jakie ma Pan wrażenia z podróżowania po naszym kraju?


Philipp Selva: Czuję się w Polsce komfortowo z powodu ludzi, którzy tu mieszkają. Są autentyczni, żyją bliżej ziemi. Kocham naturę i wiejskie okolice, a w Polsce jest jeszcze wiele dziewiczych miejsc. U was ciągle można się cieszyć przestrzenią i wolnością.


Podczas otwarcia nowych salonów marki w Chinach, powiedział Pan: „Chcemy rozwijać się na tym ekscytującym rynku, który jest dla nas taki ważny”. A jakie znaczenie dla firmy ma polski klient?


Chiny są dla nas nowe, a w Polsce gościmy już od 20 lat. Obserwowaliśmy, jak polski rynek konsoliduje się i staje się dojrzały. Obecnie jest dla nas jednym z 10 najważniejszych rynków na świecie.


Polacy chętnie kupują klasyczne meble włoskie?


Nasze produkty nie są dla wszystkich. Staramy się być selektywni, choć może nie przesadnie drodzy. Są dla ludzi, którzy podróżują po świecie i doceniają klasykę. Włoski styl i smak, najlepszy na świecie, powinien ich przekonać. My, Włosi mamy talent do harmonijnego określenia formy, nie tylko w świecie aranżacji wnętrz, lecz także jeśli chodzi o jedzenie, modę... W cyfrowym świecie, w którym wszystko pochodzi z Dalekiego Wschodu, nasza marka niesie wartości, a ja gwarantuję je własną osobą: produkty spełniają kryteria zrównoważonej gospodarki, używamy najlepszego drewna, najdoskonalszych technik. Jest to najwyższej klasy włoskie rzemiosło.


Jedna z linii Selvy została nazwana pańskim imieniem. Dlaczego?


Chciałem, aby odzwierciedlała ona mój osobisty gust. Nie byłem projektantem mebli tej linii, ale „mózgiem” całego przedsięwzięcia. Organizowałem spotkania designerów i architektów, nadzorowałem prace, próbowałem połączyć wszystko w spójną całość. Nic nie mogło zaistnieć w niej, podobnie zresztą jak w innych naszych kolekcjach, bez mojej akceptacji. Niekiedy projektanci pytają mnie: „Dlaczego nie uwzględnił Pan mojego pomysłu?”. Odpowiadam krótko: „Przepraszam, ale nie przypadł mi do gustu”.


Czy może Pan opisać swój ulubiony styl wzornictwa mebli?


Uwielbiam brak jakiegokolwiek designu (śmiech). Wzornictwo jest czymś bardzo indywidualnym, a aranżacja wnętrza powinna oddawać duszę osoby, która w nim mieszka. Najlepiej więc, jeśli sami jesteśmy w stanie wykreować wygląd naszych domów. Mój styl to mieszanie i dopasowywanie. Tak jak winiarze, którzy muszą dobrać odpowiednie szczepy, aby uzyskać doskonały trunek. W taki sposób zaaranżowałem własny dom: stary stół, meble pochodzące z dawnej farmy zestawiłem z nowoczesnymi krzesłami albo klasycznymi fotelami obitymi tkaniną z najnowszych katalogów. Kontrast, który okazuje się harmonią.


„Naszym celem jest to, aby ludzi uczynić szczęśliwymi” – oto motto marki. Jak Państwo pragną osiągnąć ten cel?


To jest dopiero wyzwanie (śmiech). Nie chcę być typowym producentem mebli. Chcę tworzyć kolekcje, które staną się dla odbiorców symbolem statusu. Nie chodzi o to, aby były drogie, lecz o to, aby ktoś mógł powiedzieć: „Hej, to jest niepowtarzalne, jestem dumny i szczęśliwy, że mam ten mebel w domu.” Mamy fanów na całym świecie, niektórzy przysyłają zdjęcia swoich domów urządzonych naszymi meblami. Jeśli potrafimy stworzyć wspólnotę z odbiorcami, czynimy ludzi szczęśliwymi.




Autor: Karol Usakiewicz