STYL ŻYCIA

STRONA GŁÓWNA  /  STYL ŻYCIA  /  NOTATKI Z PODRÓŻY  /  Mentona - luksus pachnący cytryną str. 1

Mentona - luksus pachnący cytryną

Mentona - luksus pachnący cytryną


W Mentonie trudno się nie zakochać. Położona jest na niewielkim skrawku lądu miedzy Alpami i Morzem Śródziemnym. Posiada najłagodniejszy klimat w całej Francji, wspaniałe gaje cytrusowe, XIX‑wieczne wille i ogrody ówczesnej arystokracji europejskiej oraz wyjątkowo urokliwe stare miasto, wznoszące się wysoko ponad zatoką na wzgórzu, na szczycie którego znajdziemy... cmentarz.


Mentona usytuowana jest między Księstwem Monako, a granicą włoską. Obok Nicei, stanowi rdzeń Lazurowego Wybrzeża i tym samym jego najpiękniejszy odcinek. Jeszcze w XIX i na początku XX wieku Mentona była uważana za najbardziej luksusowe i typowo arystokratyczne miejsce wypoczynku w całej Francji. Oczarowani jej klimatem najbogatsi Francuzi i cudzoziemcy, kupowali tam posiadłości, aby móc wracać do Mentony każdej zimy.
Z roku na rok w miasteczku pojawiały się nowe wille, pensjonaty i pałace hotelowe – utopione wśród palm, cyprysów, kamelii, róż, drzewek cytrynowych i bananowców. Dzięki korzystnemu subtropikalnemu mikroklimatowi, w Mentonie praktycznie nie ma zimy – obszar ten należy to najbardziej słonecznych w całej Francji. W połowie XX wieku Mentona straciła jednak palmę pierwszeństwa jako kurort na rzecz Cannes, Saint Tropez, Nicei czy Monte Carlo. Może i dobrze, gdyż dzięki temu uchroniła się przed budową gmachów hotelowych, hordami turystów i korkami. Pozostała prowincjonalna, piękna, pachnąca i ciągle arystokratyczna. Mówi się nawet, że ci, którzy coś znaczą i mają pieniądze spędzają zimę w Mentonie. Z kolei ci, którzy mają pieniądze i chcieliby coś znaczyć, spędzają lato w Cannes, Saint Tropez i Monte Carlo. Mentona jest miła i piękna. Nie obnosi się swoim bogactwem, to klasa sama w sobie.

Uliczki, schody, placyki

Centrum Mentony jest zadbane, ale niczym szczególnym się nie wyróżnia. Znajdziemy tu sporo restauracji, kasyna oraz XIX- i XX‑wieczne budynki, które w tamtych czasach tworzyły nowoczesne oblicze miasta. W centrum oraz na alpejskich zboczach usadowiły się liczne wille, w których do dziś wolne dni spędzają arystokraci z całego świata. Wiele z nich pamięta jeszcze czasy świetności miasta. Z kolei część staromiejska tworzy jakby oddzielne miasto. Wąskie, wijące się uliczki nagle stają się schodami, by potem przez moment biec pod budynkiem i znów zamienić się w najzwyklejszą brukowaną ścieżkę. Nawet chodzenie z mapą może przysporzyć problemów z orientacją.
Jak każdy kurort nadmorski, Mentona ma także swoją plażę, co prawda kamienistą, ale za to rozciągającą się na długości kilku kilometrów. Na niej w XVII wieku zbudowano genueński fort, który niegdyś strzegł portu, a od 40 lat jest siedzibą muzeum Jeana Cocteau. We wnętrzach, które ozdobił sam artysta, przechowywane są jego rysunki, ceramika i pastele. Mentońska plaża nie jest oblegana przez tysiące jachtów, jak to ma miejsce w innych kurortach Lazurowego Wybrzeża. Całe nabrzeże okupowane jest przez luksusowe kawiarenki i niewielkie restauracje, które dodają Mentonie dodatkowego splendoru.

Górując nad miastem

Dobrym punktem odniesienia nad żółto‑pomarańczowym starym miastem jest kościół św. Michała Archanioła. To barokowy budynek wzniesiony w latach 1639–1653, na który lwią część funduszy wyłożył książę Monako Honoriusz II. W 1701 roku do istniejącej już bryły kościoła dobudowano 53‑metrową dzwonnicę, która stała się najwyższą budowlą w mieście.
Kościół jest jednonawowy, czteroprzęsłowy z bogato dekorowaną fasadą. W ołtarzu głównym znajduje się malowana drewniana figura patrona kościoła – św. Michała zabijającego smoka. Warto zajrzeć do kościelnej zakrystii, z okna której rozciąga się piękny widok na zatokę, port i część miasta. Od 1950 roku w sierpniowe wieczory kościół zamienia się w salę koncertową festiwalu muzyki klasycznej. Ponad kościołem góruje Wzgórze Zamkowe. Zamiast zamku, znajdziemy tam jednak cmentarz. Warto pospacerować wąskimi uliczkami sporej nekropolii, gdzie spoczywa wielu Polaków ze znanych rodów szlacheckich.

Cytrynowy aromat

Znakiem firmowym miasta nie jest jednak ani bogactwo, ani urokliwe stare miasto. Nieoficjalnym herbem Mentony są za to cytrusy. Począwszy od XIV w., Mentonę otaczały rozległe gaje cytrusowe, w których rosły głównie cytryny –to one stanowiły bogactwo miasta. Kilka razy do roku zastępy rolników przywoziły na osiołkach kosze z cytrynami, pomarańczami i grejpfrutami, wystawiając je w miejskich halach, gdzie mieszczanie chętnie robili zakupy. Na początku lat 30. XX w. zaczęto organizować pokazy zbiorów, a każdy z większych plantatorów chciał jak najlepiej się zaprezentować.
Cytryny, pomarańcze i grejpfruty wystawiano w malowanych na złoto wiklinowych koszach w ogrodach hotelu Riviera Palace. Z roku na rok święto się rozrastało, dołączali nowi plantatorzy, przybywało też gapiów. Po czasie te oryginalne dożynki przerodziły się w kilkutygodniowy owocowy karnawał, pełen zabaw i konkursów. Niestety, zimą 1956 r. okolice Mentony nawiedził niespotykany tutaj mróz, który zniszczył większość gajów cytrusowych. Wszystko należało zacząć od nowa... W ostatnich latach cytrynowe drzewka powoli wracają na wzgórza, ale aby święto było takie jak zawsze, mieszkańcy Mentony sprowadzają większość cytrusów z pobliskich Włoch czy z Maroka. W niedzielne przedpołudnia na bulwarze nadmorskim odbywa się przejazd platform samochodowych, udekorowanych cytrusami. Cytryny z Mentony rzadko można kupić w sklepie, z uwagi na to, że jest ich bardzo mało. Mają duże owoce o nieregularnym kształcie, grubą skórę i wyjątkowo długo zachowują aromat. Mentońskie drzewka potrafią owocować nawet cztery razy w roku, a każdorazowo pozyskane z nich cytryny charakteryzują się innym smakiem i zapachem – wszystko zależy od słońca.

Zimna dama

Z Mentoną związana jest postać Izabelli Elżbiety z Czartoryskich Działyńskiej. Urodziła się 14 grudnia 1830 r. w Warszawie. Była córką księcia Adama Jerzego, przywódcy polskiej emigracji we Francji i księżnej Anny Sapieżanki. Kiedy miała 3 lata, jej rodzicie przeprowadzili się do Paryża, gdzie Izabella otrzymała staranne wykształcenie. Wychowana we Francji traktowała z góry polską szlachtę i wielokrotnie podkreślała, że zwyczaje Polaków znacznie różnią się od tych panujących w kręgach paryskich. Początkowo dystansowała się od rodaków, co sprawiło, że miała opinię nieprzyjemnej i dziwacznej. Izabella została wydana wbrew swojej woli za mąż za Jana Działyńskiego, wielkopolskiego ziemianina. Tak samo jak jej babka Izabela z Flemingów Czartoryska, Izabella kontynuowała pasję gromadzenia pięknych i wartościowych przedmiotów. Jako osoba o silnym charakterze i szerokich znajomościach potrafiła sprowadzić do Polski w zasadzie wszystko, czego zapragnęła. Stworzyła imponującą kolekcję, lokując ją w przebudowanym zamku w Gołuchowie, który przejęła od swojego męża. Oprócz cennego zbioru waz greckich, mebli oraz tkanin, zgromadziła tam szereg wartościowych grafik, rycin i obrazów, związanych z Polską. Z zaniedbanego zamku z przyległym lasem i mokradłami Izabella stworzyła wspaniały zespół zamkowo‑parkowy – dzieło XIX‑wiecznych koncepcji artystycznych, czyniąc z niego jedno z najbardziej znanych muzeów na ówczesnych ziemiach polskich.

Powrót do Polski

Izabella kochała południową Francję, uważając jej klimat za przychylny człowiekowi. Z tego względu, w miarę możliwości, każdą zimę spędzała w Mentonie i okolicach, co zalecała także najbliższym. Wśród licznej polskiej arystokracji oraz znanych europejskich rodów czuła się najlepiej. Uważała Francję za swoją ojczyznę, ale wychowana w duchu patriotycznym jednocześnie kochała Polskę, a przede wszystkim Gołuchów, który traktowała jak własne dziecko. Początkowo znienawidzony, bo związany z Janem Działyńskim – mężem, do którego nic nie czuła, stał się jej pasją i prawdziwym domem. Izabella Czartoryska Działyńska, Polka z pochodzenia, Francuzka z wychowania pragnęła, aby jej zwłoki spoczęły na zawsze w ukochanym Gołuchowie. Izabella zmarła nagle w marcu 1899 r. w Mentonie, skąd jej zwłoki przewieziono do Polski i początkowo złożono w komnacie pod zamkiem. Dopiero w październiku przeniesiono je do pobliskiego kościoła, gdzie odbył się pogrzeb hrabiny. Jej trumna spoczęła w ostatnim budynku założenia zamkowo-parkowego, w mauzoleum, które specjalnie stworzone było dla niej i jej rodziny. Sześć lat przed śmiercią utworzyła Ordynację Książąt Czartoryskich, gwarantując w jej statucie powszechną dostępność swoich zbiorów oraz ich niepodzielność, dzięki czemu dzieło jej życia możemy oglądać po dziś dzień w wielkopolskim Gołuchowie.




Autor: dr Radosław Kożuszek, www.podrozebezbiura.pl