WNĘTRZA

STRONA GŁÓWNA  /  WNĘTRZA  /  POMYSŁ NA WNĘTRZE  /  Mało, mniej i... jeszcze mniej str. 1

Mało, mniej i... jeszcze mniej

Mało, mniej i... jeszcze mniej

Fot. Marcin Ratajczak


Niczego w tym wnętrzu nie pozostawiono przypadkowi. Począwszy od wyboru pracowni architektonicznej, a na ostatnich detalach dekoracyjnych skończywszy. Architekci Jerzy Woźniak i Paweł Garus konsekwentnie realizowali wizję minimalistycznych, przestrzennych pomieszczeń w surowym, skandynawskim stylu, którą wypracowali wspólnie z właścicielami.


Mieszkańcy tego 140-metrowego domu w Poznaniu projektantów z pracowni mode:lina znali z ich wcześniejszych realizacji. Jak sami przyznają, ich projekty urzekły ich przede wszystkim oryginalnością:
– Zanim chłopcy z pracowni mode:lina stworzyli wnętrze naszego domu, współpracowali z moim mężem przy realizacji pop-up store dla marek Triwa i Clae oraz baru z kontenerów nad Wartą – opowiada Ewa, właścicielka domu. I zdradza, że  choć to pracownia jest główną „autorką” wnętrz, inspiracją przy ich realizacji byli oni sami, czyli młode małżeństwo zakochane w ascetycznych klimatach.
– Na pierwszym spotkaniu architekci dali nam "zadanie domowe". Mieliśmy opisać swój dzień, sposób spędzania czasu w domu i przyzwyczajenia – wspomina. – Projekt jest odzwierciedleniem funkcjonalności, którą wskazaliśmy poprzez opisanie swojego trybu życia.

Prymat praktyczności

A funkcjonalnych rozwiązań w tym domu nie brakuje. Wyspa kuchenna z dwoma hokerami to pomysł na błyskawiczne, wspólne posiłki, które, jak przyznaje Ewa, jedzą w biegu, niemal na stojąco. Przestrzenny hol i pokój dzienny, otwarta, widna kuchnia, a nawet sprytnie ukryta pod schodami buda dla psa – wszystko to sprawia, że dom spełnia wszystkie oczekiwania właścicieli co do estetycznej, surowej użyteczności. Maksymalne wykorzystanie przestrzeni widać przede wszystkim w zabudowie pod schodami, w której poza wspomnianą budą swoje miejsce znalazły też przestronne szafy i schowki. Projektanci pomyśleli także o wygodnych przesuwnych drzwiach z lustrzanymi frontami, które nadają przestronnemu wnętrzu dodatkowej głębi.
Wybór stylistyki wnętrz należał do właścicieli. Kluczem były elementy obecne już w ich poprzednich domach:
– Zawsze podobał się nam styl skandynawski, jego prostota i surowość w formie, jak i materiale, drewno i beton, szarość połączona z bielą – wyjaśnia Ewa. – Chcieliśmy, aby nasz nowy dom był możliwie jak najbardziej ascetyczny, za wszelką cenę chcieliśmy uniknąć "zagracenia" przestrzeni niepotrzebnymi meblami. Elementy industrialne, takie jak betonowy sufit, również pojawiały się w naszym poprzednim mieszkaniu, gdzie sporo było szarości połączonej z bielą, drewna i szkła.

Współpraca prawie idealna

W konstrukcji domu zastosowano strop z angielska zwany „Beam&Block”. Taką też nazwę nadali projektowi architekci mode:liny, którzy współpracę z właścicielami wspominają niezwykle ciepło:
– Niemal na każdym etapie decyzje zapadały szybko, a praca postępowała sprawnie – wspomina Jerzy Woźniak, współwłaściciel pracowni mode:lina. – Jedynym elementem, na który nie odważyli się inwestorzy była pozostawiona w stanie surowym ściana z porothermu.

Niezupełnie poważnie

Choć wnętrze utrzymane jest w konsekwentnej stylistyce minimalizmu, nie zapomniano, że zamieszkać tam miała młoda, energiczna rodzina:
– W przypadku tego domu można powiedzieć, że “mniej to jeszcze mniej” – dodaje Paweł Garus, druga połówka architektonicznego duetu. – Po wspólnym przeanalizowaniu odpowiedzi inwestorów na temat ich codziennego życia, mieliśmy doskonałe podwaliny pod stworzenie ich “domu marzeń”. Postanowiliśmy pozostawić wiele elementów w stanie surowym, bez żadnego wykończenia. Beton w połączeniu z bielą i energetyczną żółcią zdziałał cuda!
Najżywsze reakcje wśród gości wzbudza jednak betonowy, pozostawiony bez wykończenia sufit.
– Jesteśmy zdania, że to przede wszystkim on wpływa na wyjątkowość wnętrza – podkreśla Ewa. – Zdarzają się jednak pytania, zwłaszcza od osób nam dalszych, dotyczące tego, kiedy będziemy dom ostatecznie wykańczać. Nie każdy potrafi zrozumieć, że i sufit, i klatka schodowa są już gotowe...

Spacer po domu

Choć wyspa kuchenna była największym marzeniem właścicieli, zaistniała również potrzeba stworzenia miejsca do weekendowego celebrowania posiłków. Odbywa się ono przy dużym stole w jadalni. Przestrzeń salonu, podobnie jak pozostałe wnętrza, została podyktowana minimalistycznym podejściem. Telewizor i kominek maskuje ciemny kolor ścian, który odcina biała rama. Sztuka pojawia się we wnętrzu w postaci obrazów, designerskich mebli i dodatków. Sypialnia została połączona z garderobą, a przy łóżku stoi kołyska 7-miesięcznego synka właścicieli. Podobnie jak na parterze domu, surowe materiały i szarości przeplatają się z żółtym kolorem. Z kolei w niewielkiej łazience udało się zmieścić całkiem dużą wannę i prysznic – mieszkańcom zależało na obu rozwiązaniach, gdyż przyznają, że często w tym pomieszczeniu przebywają wspólnie.

Rodzinie w surowej przestrzeni

Właścicielka domu przekonuje, że surowy klimat wnętrz nie odebrał mu przytulności, którą zauważyło nawet starsze pokolenie rodziny. Mimo pierwotnych obaw, zwłaszcza jeśli chodzi o pozostawienie sufitu w stanie surowym, wnętrze podoba się choćby rodzicom właścicielki. Ponadto przestrzeń poznańskiego domu daje jego mieszkańcom wytchnienie i relaks po pracy.
– Po całym dniu, zwłaszcza w obecnej jesienno-zimowej porze, czas wolny spędzamy przed kominkiem, na kanapie, wśród książek – dodaje Ewa. – Życie rodzinne i towarzyskie toczy się natomiast wokół wyspy kuchennej, przy której rozmawiamy, gotujemy, często również jemy posiłki. Wokół niej zawsze gromadzą się też nasi goście.
Ewa z mężem, synkiem i psem mieszkają w nowym domu już dziewięć miesięcy. Jak sami przyznają, czują się w nim doskonale.
– Kominek, ulubiona kanapa, sztuka i aranżacja światła – wszystkie te elementy wpłynęły na to, że pomimo swej surowości dom stał się dla nas miejscem bardzo przytulnym – tłumaczy.
O tym, że tak jest naprawdę, najlepiej świadczą wysyłane przez nich SMSy do architektów: Ja przez ten dom nie chcę wyjeżdżać na wakacje! Thank You!




Autor: Joanna Kulik