WNĘTRZA
Przedsionek nieba
Fot. Mariusz Purta/P2 foto
Do stworzenia wymarzonej oazy spokoju potrzebowali 115 m² powierzchni oraz pomocy zdolnego architekta, który będzie w stanie w pełni sprostać ich oczekiwaniom. Bo choć zadanie nie wydaje się nadzwyczaj skomplikowane, w rzeczywistości wymaga empatii i wyczucia estetyki.
– Od zakończenia realizacji minął rok, a ja wciąż dobrze pamiętam jej szczegóły, niemal każdy centymetr – mówi architekt wnętrz Katarzyna Żukowska, właścicielka pracowni zukowskawnętrza.pl. – Projekt był ogromnym wyzwaniem, gdyż właściciele zostawili mi pełną swobodę działania. Na początku współpracy zaakceptowali wygląd wnętrz na wizualizacjach, a później wiele decyzji musiałam podejmować samodzielnie.
Pytanie: w jaki sposób spełnić marzenia przyszłych mieszkańców – małżeństwa z dwójką dzieci, Pani Katarzyna zadawała sobie wiele razy. Owszem, zdarzały się jej konsultacje z inwestorami, ale jako osoby bardzo skoncentrowane na karierze zawodowej nie angażowali się w projekt zbyt głęboko.
Odważna decyzja
– Była jedna rzecz, na której szczególnie zależało właścicielowi: podłoga z białej żywicy. To bardzo odważny pomysł. Żywica wymaga idealnie przygotowanej posadzki, a dodatkowo w takim kolorze jest ekstremalnie trudna do utrzymania w czystości. Widać na niej każdy włos – wspomina architektka.
Biel podłogi w znacznej części apartamentu okazała się być punktem wyjścia do kolejnych, utrzymanych w tym samym kolorze, rozwiązań aranżacyjnych: okładzin ściennych z mdf-u lakierowanego na wysoki połysk oraz mebli, w tym również zabudowy kuchennej.
– Zależało mi na zachowaniu wrażenia estetycznego porządku. Aby osiągnąć ten cel, w różnych, odmiennych funkcjonalnie zakątkach domu, powtarzają się te same materiały wykończeniowe. Oczywiście, w zależności od miejsca wykorzystania, występują one w różnych rolach – opowiada Pani Katarzyna.
W realizacji tego zamierzenia znakomicie wspierał ją zaprzyjaźniony warsztat stolarski, w którym według jej indywidualnego projektu powstało wiele mebli, specjalnie na potrzeby tego domu.
– Lubię projektować meble pod kątem konkretnej przestrzeni. Mogę je idealnie dostosować do jej potrzeb, ale przy okazji wyposażyć w wiele rozwiązań przydatnych w późniejszym użytkowaniu.
Tajemnice dla wybranych
Jak zauważa projektantka, mimo że apartament sprawia wrażenie takiego, w którym dominującą rolę odgrywa strona wizualna przestrzeni, w rzeczywistości pełen jest praktycznych schowków, szafek i zakamarków. Zostały one jednak tak zmyślnie ukryte, że o ich istnieniu wie tylko ona i domownicy. Sprytnie schowane zostały również wszelkie udogodnienia technologiczne. W domu zamontowano m.in. profesjonalne kino domowe z projektorem i wysuwanym spod sufitu ekranem oraz kanałową klimatyzację.
– To bardzo komfortowy apartament, w którym domownicy mogą bez żadnych ograniczeń korzystać z technologicznych nowinek. Jestem zadowolona, że udało nam się to, co niezbyt ładne, ale wygodne, ukryć bez szkody dla ogólnego wrażenia. Przykład? W sypialni zastosowałam podwieszany sufit, aby ukryć w nim wielki agregat do klimatyzacji – mówi Pani Katarzyna.
Bez drzwi
Choć jego powierzchnia nie jest oszałamiająca, dzięki różnorodnym zabiegom mieszkanie sprawia wrażenie przestronnego. Zasadniczy zabieg opierał się na zastosowaniu otwartej przestrzeni w części oficjalnej, obejmującej salon, kuchnię, jadalnię i... gabinecik. To niewielkie wnętrze służy właścicielom do pracy w domu, a znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie strefy dziennej.
– Na co dzień jest to pomieszczenie otwarte, ale gdy ktoś potrzebuje chwili samotności, jednym ruchem przesuwa ścianę z przydymionego szkła i ma spokój. Dzięki zastosowaniu przegrody z przeziernego materiału, wciąż można zerkać na bawiące się w salonie dzieci. Ponadto osoba przebywająca w środku nie ma przytłaczającego, klaustrofobicznego wrażenia – opowiada projektantka.
Pod skrzydłem anioła
Połyskliwe, odbijające światło zza okien, powierzchnie, lustra, lekkie w formie oświetlenie, a do tego proste, nienarzucające się formy mebli – naprawdę trudno w tej przestrzeni znaleźć coś przytłaczającego. Nawet pojawiający się w niektórych miejscach hebanowy fornir czy elementy wyposażenia, np. krzesła w jadalni czy konsola, w ciemnych kolorach nie burzą dominującego wrażenia czystości.
– To nie jest sterylność – protestuje Pani Katarzyna. – Proszę zwrócić uwagę na dodatki w odcieniach beżu czy kremu albo dekoracyjną formę nóg stołu. Nie wyczuwam w tym apartamencie zimnego chłodu minimalizmu, raczej przytulne, ale też uspokajające ciepło stylizowanego wnętrza. Biel jest zimna? Zależy dla kogo! Właścicielom tego apartamentu z pewnością nie kojarzy się z mroźnym dotykiem zimy. Dla zapracowanych mieszkańców wielkiego miasta jest niczym skrzydło anioła. Przynosi spokój, upewnia w poczuciu bezpieczeństwa i daje nadzieję, że każdy nowy dzień będzie dniem szczęśliwym.
Autor: Agata Piszcz-Wendołowicz