WNĘTRZA

STRONA GŁÓWNA  /  WNĘTRZA  /  POMYSŁ NA WNĘTRZE  /  Szaleństwo w czerwieni i betonie str. 1

Szaleństwo w czerwieni i betonie

Szaleństwo w czerwieni i betonie


Czerwony to ulubiony kolor Karoliny i Piotra. Kojarzy im się z energią, artystycznym szaleństwem i... ustami Micka Jaggera. Chcieli, żeby te wszystkie cechy odzwierciedlało ich pierwsze, własne mieszkanie.


Udało im się nawet wstawić do salonu usta. Co prawda, nie Micka Jaggera, ale słynnej niegdyś uwodzicielki. Sofa Dali Lips, czyli krwistoczerwone siedzisko w kształcie kobiecych warg, to jeden z najbardziej rozpoznawalnych projektów ekscentrycznego, hiszpańskiego malarza Salvadora Dali. Ten znany z niekonwencjonalnych pomysłów, surrealistyczny artysta stworzył ją w latach 70., inspirując się urodą hollywoodzkiej gwiazdy Mae West. Karolina, z wykształcenia informatyczka, z zamiłowania pasjonatka sztuki awangardowej i fotografii, od dawna marzyła o oryginalnym meblu. Sofę, na szczęście, można było dostać w Polsce. W zakupach młodej właścicielce doradzała Beata Nowaczyńska z gdyńskiej pracowni Nova Design. Jest ona również autorką projektu wnętrz sopockiego apartamentu.

Kraków, Sydney, Sopot

Karolina poznała Piotra na jednej z wystaw krakowskiego festiwalu fotografii. Oboje zwrócili uwagę na tę samą pracę. Choć dziś już nie pamiętają ani nazwiska autora fotografii, ani co ich w niej tak urzekło, są mu wdzięczni za możliwość wzięcia udziału w tej ekspozycji. Piotra, fotografa reklamowego, trochę zaskoczyła rozległa wiedza Karoliny w dziedzinie sztuki. Wszyscy informatycy, których dotychczas poznał, całe dnie nie wyściubiali nosa zza monitora komputera i mieli od tego nieludzko przekrwione oczy. Po kilku miesiącach znajomości Karolinie trafiła się życiowa szansa: zaproponowano jej prestiżowe stanowisko w firmie komputerowej w Sydney. Było oczywiste, że pojadą tam oboje. W największym mieście Australii spędzili intensywne, niezapomniane dwa lata. Przez kilka kolejnych miesięcy, w ramach obowiązkowych wakacji, podróżowali po Afryce i Azji. Po powrocie do Polski nie zamierzali wracać do rodzinnego Krakowa. Nie wyobrażali już sobie życia bez wody, słońca i plaż, czego mieli pod dostatkiem w ojczyźnie kangurów. Ich wybór padł więc na Sopot. W tętniącym imprezami kulturalnymi kurorcie rozpoczęli poszukiwania własnego lokum.

Wbrew rutynie

Zdecydowali się na mieszkanie na nowo wybudowanym luksusowym osiedlu. Choć z okien akurat nie widać morza, od piaszczystych plaż dzieli ich niewielka odległość. Ale to nie bliskość brzegu sprawiła, że  zdecydowali się na tę lokalizację. Spodobało im się oryginalne załamanie stropu nad kuchnią oraz możliwość zamieszkania na najwyższym piętrze, z którego roztacza się widok na strzeliste drzewa. Od początku wiedzieli, że całkowicie przearanżują układ wnętrz, który wydawał im się zbyt „poprawny”, tym bardziej że każde pomieszczenie było zamknięte ścianami. Kilka lat spędzili w wynajmowanych mieszkaniach, doskonale wiedzieli, czego nie znoszą: schematów i mdłych, nijakich kolorów. Chcieli poeksperymentować. W ich domu miało być dużo czerwieni, szaleństwa i humoru.

 

Loft pod arkadami

W realizacji wizji pomogła gospodarzom Beata Nowaczyńska, która zasugerowała wiele z widocznych w mieszkaniu rozwiązań. Optycznie powiększyła przestrzeń salonu, otwierając go na kuchnię. Karolinie i Piotrowi, wielbicielom pofabrykanckich budowli, zależało na wprowadzeniu do apartamentu loftowego klimatu. Architektka zaproponowała więc pozostawienie odsłoniętych niektórych betonowych fragmentów ścian, m.in. przy kuchni i w korytarzu między salonem a gabinetem. Początkowo chciała przykryć podłogę betonową wylewką, ostatecznie spoczęły na niej duże płyty gresowe, doskonale imitujące jednolitą strukturę betonu. Karolinie przypadły do gustu pomysły projektantki, która doradziła, by wyeksponować niekonwencjonalne, surowe materiały, zazwyczaj uznawane za nieestetyczne. Fornirowany dębem stół, goszczący w niewielkiej kuchni, otrzymał celowo postarzaną stalową ramę, która do złudzenia przypomina skorodowany metal. Przydzieleni do tego zadania robotnicy pukali się w czoło, nie rozumiejąc, dlaczego pani architekt każe im niszczyć taki ładny mebel! W nawiązaniu do dawnych wnętrz przemysłowych, fragmenty ścian w salonie i korytarzu obłożono rdzawą cegłą. Karolina i Piotr poszukiwali inspiracji na drugą, bardzo eksponowaną ścianę w salonie. Nie chcieli jej po prostu pomalować czy zakryć zwykłą tapetą. Projektantka znalazła więc niebanalne rozwiązanie: fototapetę. Przedstawia ona fragment klasycznej architektury. Widoczna pośrodku arkada wprowadza wrażenie otwartości przestrzeni.

Surrealistyczny dowcip

Nie trzeba znać Karoliny i Piotra, by wiedzieć, że mają dość surrealistyczne poczucie humoru. Wystarczy spojrzeć na zdjęcia ich domu. Lśniący, „wypucowany” doberman stoi obok krwistych warg. Plastikowe siedziska w salonie przypominają pęknięte skorupki jajka. Poduszki-buldożki „biegają” w sypialni po jaskrawoczerwonym, pluszowym łóżku, które zapadło się jak po tąpnięciu ziemi. To niskie, łoże a'la materac zaprojektowała architektka. Jak w ekspresjonistycznym filmie „Gabinet doktora Caligari”, gdzie żaden kąt nie był prosty, tak i w gabinecie młodych gospodarzy można znaleźć dziwny, krzywy regał na książki. Pomysł na tę szafkę podsunął pani Beacie pierwotny układ skosów w ścianie.

100% czerwieni

Zgodnie z życzeniem właścicieli, w mieszkaniu pojawiło się dużo szkarłatnych elementów. Czerwona jest zabudowa z lśniącego hartowanego szkła w kuchni, a także sofa w salonie, pluszowe łóżko i stołki udające stoliki nocne. Ta energetyczna barwa zadomowiła się również w eleganckiej i błyszczącej łazience. Projektantka starała się oprzeć koncepcję wnętrz na niejednoznacznych połączeniach faktur i materiałów. Dlatego wyrafinowana, połyskliwa czerwień towarzyszy zgrzebnym, odsłoniętym instalacjom i murom z betonu. A plastikowy doberman wiernie strzeże zmysłowych ust.




Autor: Tekst i stylizacja: Eva Milczarek, fot. Radosław Wojnar